To mi cos przypomnialo. Teatralno-psia anegdote.Zabralam mianowicie moja zapracowana przyjaciolke, dziennikarke do teatru. Widocznie byla na tyle nieprzytomna gdy razem kupowalysmy bilety do Bagateli w Krakowie, ze nie sluchala moich opowisci co to za sztuka i ze widzialam ja juz w Zagrzebiu, w wersji chorwackiej i mnie absolutnie zachwycila. Chodzilo o slodko-gorzka komedie Sybille Berg "Pies,kobieta,mezczyzna". Jest tam trojka aktorow, z ktorych jeden gra psa. Ale za pomoca, jak ja to mowie, drugorzednych cech psiowosci. Nie szczeka,nie chodzi na czterech lapach, ale robi mnostwo pisch rzeczy. Anka moich opowiesci albo sluchala jednym ruchem,albo nie sluchala wcale, ale gdy siadlysmy na kamerlanej widowni teatru ona sie wiercila rozgladala, zastanawiala sie jak oni "go" tego nauczyli. Ona po prostu czekala na psa. Szla do teatru przekonana ze bedzie pies i ze on na zawolanie bedzie sie drapal, gryzl itd.
Smieszne to bylo, choc humor jak najabrdziej sytuacyjny i nie bawo moze az tak bardzo w formie pisanej.
Pozdrawiam serdecznie.
A swoja droga znam jednego psa,ktory oglada jeden z seriali. O psich wielbicielach Teatru Telewizji nic nie wiem, ale moze sa.
Pozdrawiam serdecznie