Wiem, że nie o to Pani chodziło, ale przesyłam fragment opowieści o życiu córek Wojciecha Kossaka- Magdaleny Samozwaniec i Marii (Lilki) Pawlikowskiej- Jasnorzewskiej dotyczący pecha.
„Gdyby tak dokładnie przekopać ogród na Kossakówce, to „z łona matki ziemi” wyjrzałyby różne zadziwiające przedmioty: jakieś stare bombonierki, puszki, koszyczki. Nieraz bradzo trudno było ustalić, co jest owym t r e f n y m przedmiotem. Rzeczoznawcą w tym kierunku była w domu Kossaków Lilka, a u Malczewskich- Julcia. Kiedyś pani Malczewska zakupiła dużą puszkę najlepszej chińskiej herbaty, która nazajutrz zniknęła. Po dłuższym czasie znaleziono nietkniętą puszkę herbaty w... stajni pod sianem. Julcia z płaczem przyznała się do winy.
- Ta herbata od razu przyniosła takiego strasznego pecha, że trzeba ją było wynieść z domu- mówiła.
Kiedyś Lilka wpadła na znakomity pomysł, aby p e c h a zebrać z powietrza i zamknąć do małej, kryształowej flaszeczki od perfum. Rezultat był zadziwiający! Choroby zniknęły z domu. Wojciech Kossak przywiózł córkom z Paryża przepiękne kapelusze, nielubiana nauczycielka- panna Kopacz- rozchorowała się i przez tydzień nie przychodziła na lekcje. I wszystko byłoby może nadal tak dobrze i pięknie, gdyby nie to że... służąca sprzątając stłukła flaszeczkę; wyzwolony p e c h rozprzestrzenił się w powietrzu i wszystkie drobne nieszczęścia zaczęły się na nowo...”
(Magdalena Samozwaniec „Maria i Magdalena”)
Pozdrawiam
M