04.05.2006

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

04.05.2006

Postprzez o Cz, 04.05.2006 15:46

Zastanawiam się, dlaczego na stronie teatru nie ma recenzji Miss Hiv... stare, ale może się Pani przydadzą :) Pozdrawiam



MISS HIV


reżyseria: Maciej Kowalewski
premiera: 14 kwietnia 2005



Miss HIV w Le Madame

Jak rozmawiać o HIV? - Nie dydaktyczno-smutnie-na kolanach, ale zwyczajnie - uważa Maciej Kowalewski, autor sztuki "Miss HIV", której premiera odbędzie się w czwartek w Le Madame

Maciej Kowalewski sztukę "Miss HIV" napisał na konkurs dramaturgiczny zorganizowany przez Krajowe Centrum do spraw AIDS. - Konkurs był właściwie tylko pretekstem, bodźcem - mówi. Już rok wcześniej znalazł w internecie informację o wyborach Miss HIV/AIDS w Gaborone, stolicy Botswany. - Wydało mi się to na tyle szokujące, absurdalne, a może mądre, że postanowiłem ten temat wykorzystać kiedyś w dramacie - opowiada Maciej Kowalewski, który jest również reżyserem spektaklu.

Akcja rozgrywa się kilka minut przed wyborami Miss HIV. Cztery kobiety, cztery silne indywidualności, walczą o tytuł najpiękniejszej. Jedną z uczestniczek jest Irina, którą gra Maria Seweryn. - Żartować za pomocą choroby to ryzykowne przedsięwzięcie. Najbardziej bałam się, czy nie przesadzamy, czy nie przekraczamy granic dobrego smaku - zwierza się aktorka. - Na jednej z pierwszych prób wyznałam reżyserowi, że to mój największy lęk. Że boję się, co powie człowiek chory, a jeśli poczuje się dotknięty? Jednak ten żart czemuś służy. Jest w obronie tych ludzi - dodaje.

Maciej Kowalewski też miał wątpliwości, czy spektakl nikogo nie obrazi. - Wtedy nawiązaliśmy współpracę ze Stowarzyszeniem "Bądź z nami". Ci ludzie, zakażeni HIV-em są naszymi konsultantami - opowiada.

Na jednej z prób zapytał Joasi ze Stowarzyszenia: "Czy Ciebie obraża ta sztuka?". "Nie - odpowiedziała. - Obraża mnie jak w telewizji wyfiokowana paniusia, której zapach perfum czuć przez ekran, opowiada, że zajmuje się ludźmi z Hivem, a potem daje zbliżenie na rynsztok i osobę ze strzykawką."

Jak więc rozmawiać o HIV? - Nie dydaktyczno-smutnie -na kolanach, ale zwyczajnie - uważa reżyser. - Czy to, że ktoś jest chory oznacza, że jest bardziej święty i trzeba go traktować ze szczególną ostrożnością. Ci chorzy ludzie są tacy sami, jak inni. Mogą być tak samo źli, kłamliwi, albo tak samo dobrzy.

Maria Seweryn zdaje sobie sprawę, że to "bardzo ryzykowny spektakl". - Myślę, że nie zdecydowałabym się pracować nad tym materiałem w tzw. "normalnym" teatrze - mówi. - Le Madame daje nam pewną umowność, nadaje temu przedsięwzięciu wymiar eksperymentu. Możemy sobie pozwolić na coś więcej.

Maciej Kowalewski też potwierdza, że Le Madame to wymarzona przestrzeń dla tego projektu.

- To prawdziwy teatr offowy - mówi. - I idealne miejsce na ten dramat. Miejsce, w którym mogłyby się przecież odbyć wybory Miss HIV. Gramy w naturalnej scenografii, którą jest wnętrze klubu.

"Miss HIV" Macieja Kowalewskiego. Występują: Ewa Szykulska, Maria Seweryn, Izabela Kuna, Patrycja Szczepanowska i Tomasz Tyndyk. Reż. Maciej Kowalewski Muzyka - Marcin Płaza, kostiumy - Tomasz Jacyków.


Dorota Wyżyńska
Gazeta Wyborcza Warszawa
13 kwietnia 2005






SHOW MUST GO ONE

"Miss HIV" w reż. Macieja Kowalewskiego na Scenie Le Madame w Warszawie. Pisze Remigiusz Grzela w portalu Parnas.pl.

Wczorajsza premiera "MISS HIV" bomba. Mam do tego spektaklu stosunek emocjonalny, więc i będę subiektywny, ale kiedy w ubiegłym roku zacząłem przekonywać o potrzebie stworzenia spektaklu na ten temat, czekałem, że powstaną sztuki takie jak ta. Ostre. Dynamiczne. Kontrowersyjne. Dowcipne. Ironiczne. Ale zawsze dające do myślenia.

W tekście Macieja Kowalewskiego zobaczyłem potencjał już w trakcie lektury. Ten scenariusz się sprawdził. W przełożeniu na język teatru, rzeczywistość sceniczną, dramat Kowalewskiego brzmi jeszcze wyraźniej, mocniej, donośniej. Nie ma w nim dydaktyzmu, ale jest to, co w sztuce najważniejsze: metafora. Kowalewskiemu udało się dotknąć paru innych tematów i jego sztuka stała się ważna nie tylko z punktu widzenia głównego jej problemu. W programie do spektaklu napisałem: "Kowalewski sprzedaje to, czego sprzedawać się nie powinno. Ryzykuje wszystkim. I może za to zapłacić (...) Sztuka mówi sporo o mentalnej zmianie w ludziach, zmianie spowodowanej mediami, które zaczęły spełniać rolę lustra, korespondenta, rozmówcy, konfesjonału, psychoterapii, które jak bywa czasem spełniają głęboko skrywane potrzeby i instynkty, choćby potrzeby ekshibicjonistyczne, czy sadomasochistyczne(...) Zaczyna się podwójna gra(...) Maciej Kowalewski mówi o nas samych. O zdrowych i chorych. HIV staje się metaforą."

Poza wszystkim spektakl ma kilka poziomów. Jednym z najważniejszych jest sfera psychologiczna. Z kończącego spektakl filmu dowiadujemy się, że Irina, Miss Zakażonych... Nie powiem, czego się dowiadujemy. Ale ten finał też wiele mówi o nas samych. Ktoś nas oszukał? Czy też my oszukaliśmy?

"MISS HIV" jest znakomicie wyreżyserowane! Gratulacje. Spektakl od początku do końca trzyma dynamikę. Zwłaszcza zaś od momentu wyborów. Od rozpoczęcia "show". Choć i pierwsza, "psychologiczna" część jest świetna. Bez tej części reszta byłaby nie uzasadniona. Nie mogłaby istnieć. Tak jak nie mogłoby istnieć show bez prawdy o ludziach, którzy biorą w nim udział. Wiele osób, z którymi wczoraj po premierze rozmawiałem, mówiło, że to jeden z niewielu spektakli, w czasie których nie można nudzić się ani minuty. I to prawda. Cały czas trwa występ. Show must go on.

Doskonale zbudowane postaci sprawiają, że to teatr wyższej próby. Powiedzieć, że Tomasz Tyndyk jako Rafael jest znakomity, to za mało. Postać, którą gra podsyca wciąż atmosferę "show". Emocje rosną, a widzowie zapominają, że są w "teatrze". Zaczynamy uczestniczyć w wyborach. Owacje w tej części spektaklu nie są owacjami dla aktorów, ale dla Rafaela, prowadzącego te wybory i dla kandydatek do tytułu MISS. Zwłaszcza w naturalnej scenografii Klubu Le Madame umowność się zaciera. Fikcja staje się rzeczywistością. Rafael, w szpilkach na dużym obcasie, w czarnej sukni, z czarną peruką maluje usta na czerwono. Całując szybę w czasie występu rysuje ustami znak plusa (HIV dodatni) a może znak krzyża...

Znakomita Maria Seweryn jako Irina. To chyba jedyna postać w spektaklu, która zadrwiła z widzów tak dalece i tak doskonale, że omal do końca udaje się ją rozgrzeszać. I ta gorzka puenta płynąca z kończącego spektakl filmu. Wspaniała Ewa Szykulska (Urszula), której dawno w teatrze nie widziałem, rysuje graną przez siebie postać wyraźnymi kreskami, ale też cieniuje ją i koloruje. Może nie zgadzamy się z jej prawdą, ale jest w tym konsekwentna. Zyskuje przez to szacunek. Choć przecież gdzieś zadajemy sobie pytanie: dlaczego bierze w tym udział. Urszula psychologicznie jest doskonale zbudowana. Ma tajemnicę. Wyjawia ją i w tym momencie coś pęka, coś się kończy. Urszula uświadamia sobie, że sama siebie oszukiwała.

Patrycja Szczepanowska jako młoda aspirująca do zawodu aktorki zakażona dziewczyna konstruuje postać bardzo zmyślnie: od zawstydzonej, nieśmiałej dziewczynki, która chce wygrać wybory MISS zakażonych po gwiazdkę filmową, która dzięki tym wyborom zrobiła karierę. Przejmujący jest jej początkowy monolog o tym, w jaki sposób została zakażona. A jednak odcina się później od prawdy. Sprzedaje mediom. Na początku poruszała, teraz śmieszy.

I najbardziej stonowana Iza Kuna. Równocześnie bardzo prawdziwa. Nie mówi zbyt wiele i do końca nie wiemy, jaki jest jej plan. Ale plan jest. Klara, którą gra, wyjawia w finale, co o tym wszystkim myśli. Niejako puentuje spektakl.

¦wietna muzyka Marcina Płazy. I obłędna, w przypadku Tomasza Tyndyka, charakteryzacja Ewy Marciniak.

Po prostu musicie to zobaczyć! Zamieszanie w mieście. Ale za to jakie!

"Miss HIV"
Remigiusz Grzela
Parnas.pl
15-04-2005








CIARKI NA PLECACH

"Miss HIV" w reż. Macieja Kowalewskiego na Scenie Le Madame w Warszawie. Pisze Dorota Wyżyńska w Foyer.

Wyobraźmy sobie, że Le Madame - modny klub na warszawskim Nowym Mieście - organizuje wybory Miss HIV. Właściwie czemu nie? To miejsce co chwila zaskakuje nas oryginalnymi pomysłami. Impreza jest kameralna, cztery kandydatki walczą o tytuł. Za chwilę opowiedzą nam, jak zostały zakażone.

Kiedy Maciej Kowalewski, dramaturg, aktor i reżyser znalazł w internecie notatkę o wyborach Miss HIV, które odbyły się w Gaborone, stolicy Botswany, nie miał wątpliwości, że to interesujący temat dla teatru. Dlaczego te kobiety decydują się na start w tym wydawałoby się absurdalnym wyścigu? Co czują, kiedy mówią prawdę, a co, kiedy próbują ukryć się przed światem?

Impulsem do napisania sztuki był konkurs dramaturgiczny zorganizowany przez Krajowe Centrum do Spraw AIDS. Dramat nie dotarł jednak do finału. Autor dowiedział się później, że sztuka nie była "odpowiednio edukacyjna".

Bo "Miss HIV" Macieja Kowalewskiego nie jest kolejną dydaktyczną opowieścią o ludziach zakażonych. Ale o najdrażliwszych zakamarkach ludzkiej psychiki. O wyścigu za wszelką cenę. O świecie showbiznesu, żerującym na chorobie i ludzkiej naiwności. Widać, że autor dbał jednocześnie o to, aby nie przekroczyć subtelnej granicy, uniknąć powierzchownego śmiechu. Aby nikogo nie urazić na próby zaprosił osoby ze Stowarzyszenia "Bądź z nami". To one były konsultantami spektaklu.

Mocną stroną przedstawienia jest też aktorstwo. Wszystkie postaci są wyraziste, mocne, dotkliwe. Ale jedna jest szczególna. Maria Seweryn wodzi widza za nos. Ta aktorka ma niewątpliwie swój fantastyczny czas. To kolejna rola choćby po Pannie Julii (w teatrach w Rzeszowie i Gdyni), Ninie z telewizyjnej wersji "Martwej Królewny" Kolady, czy Klarze w "Przypadku Klary" Dei Loher, w którą rzuca się bez trzymanki. W "Miss HIV" niebezpiecznie odsłania się przed nami, po to, by za chwilę zaskoczyć i przerazić. Jej Irina to kobieta, która zdolna jest do wszystkiego. Chce wygrać za wszelką cenę. Nie mogę zdradzić finału, ale kiedy na telebimie w Le Madame oglądamy scenki z przyszłości, ciarki przechodzą po plecach.

"Ciarki na plecach"
Dorota Wyżyńska
Foyer nr 15/09.2005
05-09-2005










ZAISTNIEć W ¦WIETLE REFLEKTORÓW

"Miss HIV" w reż. Macieja Kowalewskiego na Scenie Le Madame w Warszawie. Pisze Monika Tuchalska w Gentlemanie.

Tekst Macieja Kowalewskiego powstał przy okazji konkursu na sztukę o tematyce AIDS. Nie jest jednak czystą publicystyką, dramatem dydaktycznym dla szkół ani nudnym referatem medycznym. Kowalewski pokazuje pewien szczególny wycinek życia; ten, w którym mamy szansę zaistnieć w świetle reflektorów. Jak widać, nie ma tu znaczenia, czy jest to casting do serialu, konkurs dla młodych wokalistów, reality show czy wybory Miss HIV. Postawy ludzi są podobne, a kłamstwo, które temu towarzyszy, miesza się z prawdą coraz intensywniej. Cztery aktorki, cztery charaktery, cztery żywioły plus Rafael - prowadzący wybory i praktycznie będący ich gwiazdą - perfekcyjnie wystylizowany na drag-queen prosto z imprezy w klubie Le Madame, co sprawia, że wnętrze staje się dodatkowym, istotnym elementem spektaklu, bo właśnie tam oglądamy Miss HIV i tam moglibyśmy takie wybory oglądać naprawdę.

Monika Tuchalska
Gentleman nr 7/09.2005
03-10-2005
Ostatnio edytowano Cz, 04.05.2006 16:22 przez o, łącznie edytowano 2 razy
Avatar użytkownika
o
 
Posty: 2373
Dołączył(a): N, 24.04.2005 15:00

Postprzez Krystyna Janda Cz, 04.05.2006 16:01

Dziękuję najserdeczniej już wkleiłam....
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja