Pani Krystyna słodziutka!
Byłam w Cieszynie na Shirley Valentine i muszę Pani powiedzieć, że byłam zachwycona! Był to najpiękniejszy spektakl teatralny na jakim byłam w życiu! Nie zauważyłam, że źle się Pani czuła. Nie było żadnego "ubytku jakości". Wręcz przeciwnie! To było aktorstwo najwyższej klasy! A gdy w drugim akcie mówiła Pani o tym, że dostaliśmy od życia tak wiele i że trzeba umieć to wykorzystać, bo żyje się tylko raz, gdy wszyscy wstrzymaliśmy oddech i nawet przysłowiowa mucha nie odważyła się hałasować, wydawało mi się, że grając sprawia Pani radość nie tylko nam ale i sobie. Tym, że słuchamy w skupieniu, tym że może dzięki tak wspaniale przekazanemu tekstowi ktoś z nas odważy się coś zmienić w swoim życiu.
Wychodząc byłam pod takim wrażeniem, że dziwiłam się, że dalej trzymam się ziemi.
A moja przyjaciółka, która wybrała się że mną do Cieszyna powiedziała mi:
"Miałaś rację, Krystyna Janda jest rewelacyjna!"
Dzisiaj przeczytałam z przerażeniem wpis w Pani dzienniku. A wiec to odbyło się takim kosztem! Pani Krystyno kochana, proszę się zatrzymać, tak nie można, przecież świat przez jakiś czas na pewno da sobie sam radę. Shirley się odważyła, a więc i Pani musi! I aby odpocząć wcale nie trzeba jechać do Grecji. Tam i tak woda jest za mokra a piasek za suchy...
Dla mnie wymarzonym miejscem na odpoczynek są Tatry. Wystarczy kilka dni spędzonych na leżaku na tarasie gdzieś na obrzeżach Zakopanego aby naładować akumulatory. A gdy już odeśpię, idę na spacer do Doliny Kościeliskiej. Potoki szumią tam jak oszalałe zabierając ze sobą wszystkie stresy tego świata i dają taki zastrzyk energii i optymizmu, że niech się schowają wszystkie lekarstwa tego świata.
Pani Krystyno odrobina charakteryzacji, aby się ochronić przez nami fanami i w drogę. Trzymam kciuki, aby się Pani odważyła pomyśleć o sobie, przecież żyje się tylko raz!
Moc, moc uścisków i pięknej pogody w górach życzy
Fanka