Pani Krysiu Kochana.........
....bo zwątpiłam dziś i zaczęłam usuwac swoje posty.
Ale powoli chyba przechodzi............
...a chcę zeby Pani wiedziała, ile tamten dzien dla mnie znaczyl - bo To dzięki Pani.
Wiec wklejam go znowu:)
MARZENIE SIę SPEŁNIŁO !!!
Na teatrze nigdy się nie znałam. Nigdy się nie orientowałam - kto gra i gdzie gra. Nie interesowało mnie to. Na sztuki z własnej inicjatywy nie chodziłam. Wolałam książki. Tak, czytać lubiłam bardzo, zresztą lubię do dzisiaj.
I właśnie książki. Wszystko zaczęło się od Różowych tabletek na uspokojenie. Wpadły mi w ręce zupełnie przypadkiem. Wciągnęły. Połknęłam je praktycznie w jedną noc. Felietony krótkie, zabawne, błyskotliwe. Zapiski Jandy - kobiety, córki, żony, matki, babci, aktorki, reżyser, piosenkarki, publicystki. Jakże mądre i ciekawe. I ta prostota, naturalność, bezpośredniość. Zachwyciło mnie to. Poruszyło. Ucieszyło. Do tego stopnia, że kupiłam następne książki Pani Krystyny, ale świadoma już tego, co mogę w nich znaleźć.
Sama od dłuższego czasu próbowałam pisać, dlatego lektura felietonów Pani Jandy była dla mnie nie tylko przyjemnością, ale też pewną nauką, gdyż oprócz zabawnych i wzruszających tekstów, znalazłam też wiele wskazówek, porad i uwag. I potem to już się samo jakoś wszystko potoczyło. Czytałam, pisałam. Pisałam, czytałam. Zaczęłam wchodzić na stronę www.krystynajanda.com.pl (polecam ją naprawdę wszystkim !!!), pisać posty, a Janda zaczęła odpowiadać. Siedziałam coraz dłużej przy komputerze, czytając informacje o samej Jandzie, opinie, recenzje, wywiady, listy innych forumowiczów. I coraz bardziej mnie to wciągało. Potem obejrzałam kilka filmów,
w których zagrała, słuchałam jej piosenek.
I wreszcie przyszedł czas na spotkanie. Nigdy nie zapomnę tego dnia. 28. styczeń. Sobota. Godzina 20.00. Shirley Valentine. I ja w pierwszym rzędzie. I Ona na scenie. Niesamowite!!! Nie zabrakło ani wybuchów śmiechu, ani łez. Bo nie potrafiłam się przed nimi bronić. Spektakl wspaniały!!! I potem jeszcze rozmowa z Panią Krystyną. Tyle szczęścia naraz. Niejednokrotnie się zastanawiałam nad tym, co powiem Jej, gdy Ją spotkam, układałam sobie w głowie naszą rozmowę. I kiedy stałam obok Niej, i kiedy Ona czekała na to, co powiem..... zatkało mnie. Zabrakło mi słów. Chciałam Jej tyle powiedzieć, że Ją tak podziwiam i szanuję, że dzięki Niej tyle się we mnie zmieniło, tyle rzeczy zrozumiałam. Że teatr jest świetny. Że Ona jest świetna. Odebrało mi mowę. Wydusiłam z siebie tylko krótkie dziękuję Pani Krysiu, marzenie się spełniło, podarowałam aniołka, którego zrobiłam specjalnie dla Niej i łzy popłynęły... A Ona? Ona się uśmiechnęła, przytuliła. I chwilę rozmawiałyśmy. I właśnie na taką Jandę czekałam na tą normalną kobietę od felietonów, która kiedyś mnie sobą zachwyciła. I wciąż zachwyca. I myślę, że będzie zachwycać jeszcze przez długie, długie lata.
Moje emocje wyraziły chyba więcej, niż mogłabym powiedzieć słowami. To był naprawdę wspaniały wieczór, z Shirley, z Jandą. A sam teatr Polonia - cudowny, i ludzie tacy mili, uprzejmi. Atmosfera niesamowita. Że aż chce się wracać. Wrócę. Na pewno wrócę.
Głos Gałczyna, nr 3. luty 2006, Magdalena Duraj
To mój artykuł o Pani i dla Pani. Co prawda tylko do gazety szkolnej, ale...
Przepraszam za ten mój płacz. Dziękuję za Shirley, za rozmowę, choc nie bardzo umiałam rozmawiac przez ten płacz :) Ale dziękuję, było wspaniale!!! A i mam nadzieję, że Anioł się spodobał, bo robiłam go prawie całe ferie :)
Pozdrawiam serdecznie!!!