Pani Krystyno! W wakacjach najbardziej nie lubie powrotow. A wlasnie niedawno wrocilismy z Cape Conran. Powakacyjnie zaczelismy smedzic jakies 100 km przed Melbourne. Dosc duze rozprzezenie osiagnelismy, a tu spraaawy... Rozne - stare i nowe, a wszystkie zniecierpliwione nasza nieobecnoscia. Maz heroicznie wbil sie w garnitur i blyskajac czerwono czubkiem nosa, z ktorego wlasnie zlazla mu skora, poszedl dwa dni temu do pracy. I od razu jakies rozdraznienie, pretensje, ze w pracy jest praca, ze ludzie pisza w nadmiarze scigajaca-osaczajace e-maile itd., itp. A czy to moja wina? Co ja moge? Pani Krystyno, dobrze bylo, moze za dobrze, bo ciezko sie pozbierac. Cudne nicnierobienie. Tam, gdzie bylismy, malo ludzi, duzo przestrzeni i blisko natury, czyli tak jak lubimy najbardziej. Mieszkalimy w 'domku na prerii', chociaz na skraju buszu. Razem z nami zaprzyjazniona, sprawdzona na innych wyjazdach rodzina. Codziennie w nocy ktos rzucal haslo: 'To co, idziemy do planetarium?' A my na to jak na lato. Moczac sie w duzym przydomowym spa, saczylismy winko, gadalismy o roznych 'bzdurkach', nie o 'spraaawach', a przede wszystkim gapilismy sie w niebo. Niesamowite, w zyciu takiego nie widzialam. Mnostwo gwiazd, duzych, jasnych i calkiem malych zbitych w mglawice - gwiezdny pyl. Byl z nami geograf - kopalnia roznych ciekawostek i fachowej wiedzy. Takie niebo mozna obserwowac golym okiem tylko na pustkowiu, z dala od miasta i jego sztucznych swiatel. /W austr. tv dosc czesto pokazywane sa amatorskie nagrania najrozniejszych zjawisk astronomicznych zaobserwowanych w pogodna noc gdzies w outbacku./ Po 'planetarium' zawsze cos mi sie snilo. Nawet licealna milosc. A w ostatnia noc Pani i Pani corka. Z Maria Seweryn rozmawialam o odchudzaniu. Namowilam ja na wysokogorskie wspinaczki na takich sztucznych scianach treningowych z roznymi wystepami, uskokami itp. /W zyciu tego nie robilam./ Natomiast Pani przyleciala do Melbourne z monodramem /ale ktorym?/. Po spektaklu spotkanie z widzami. Mialam przygotowana mowe dziekczynna, ale nie moglam wydusic z siebie slowa. Tak ryczalam z nadmiaru wrazen. I przynioslam Pani dwa albumy: jeden o Australii, drugi -'Humanity' dla corki /to akurat sie zgadza, tzn. jest taki album ze znanymi zdjeciami z calego swiata i czesto go ogladam w ksiegarni, w koncu chyba kupie./ Nooo, ten sen moglby byc proroczy.
Mimo tych powakacyjnych smetkow i tesknot zycze Pani cudnego rozprzezenia na nartach osiagnietego w gronie osob bliskich i zyczliwych. Serdecznie pozdrawiam. M.