Pani Krystyno,
Długo nie pisałam do Pani i teraz się tego wszystkiego troszkę zebrało…
Byłam na Premierze „Ucha”… Pani Krystyno! To chwila na jaką czekałam od kilku lat!!! Spektakl znamienity!!! Obowiązkowy!!! Jeszcze zbyt wszystko jest świeże, żeby opisać coś więcej… DZIęKUJę!
Teatr ma swój urok i czar. Niepowtarzalne ciepło domowego ogniska w takiej ¦wiątyni robi wrażenie – nawet na Premierze. Już jest też mój! Jestem pewna, że będzie Pani w nim dobrze, że NAM będzie w nim dobrze.
A teraz Shirley…
Chcąc napisać o Shirley muszę wspomnieć o Callas… To z Callas w Słowackim wyszłam z gorączką i już nigdy potem nie przeżyłam tego drugi raz. To o Callas mogłabym napisać „wspomnienie” ale nie o to Pani prosiła…
To normalna rzecz, że gdy widzimy coś pięknego, coś co zostaje w nas do końca życia chcemy się podzielić tym cudownym przeżyciem z najbliższymi. Tak zawsze było z Pani spektaklami. Dzieliłam tę radość z najbliższymi. Uwielbiałam te podróże do Warszawy. Co tam uwielbiałam… Dalej je uwielbiam.
Najpierw kawa i papierosek w krakowskiej kawiarni a potem w drogę! Cudowny czas…
Shirley widziałam trzy razy. Raz w Krakowie i dwa razy w Warszawie. Nie będę oryginalna gdy napiszę, że za każdym razem odkrywałam w niej coś nowego…
Wiem, że wiele kobiet odnajdywało w Shirley swoje własne przeżycia, swoje własne marzenia… Ja nie. Los tak chciał, że problemy „damsko-męskie” znałam tylko z opowieści koleżanek, z losów bohaterek filmów oraz literatury lub też z własnej obserwacji. Moje życie osobiste ułożyło się dość szybko. Spotkałam tę drugą połowę już w czasach licealnych. Kiedy zobaczyłam Shirley pierwszy raz miałam może 23 lata. Byliśmy w czwórkę. My dwie i nasi mężczyźni ;-). Myślę, że największe wrażenie Shirley wywołała właśnie w nich. Jednak wyszliśmy wszyscy mądrzejsi o doświadczenia jeszcze nam obce ale już pewnie nam zagrażające.
Dziś jesteśmy szczęśliwymi kobietami. Może pomogła Shirley…
Wyjazdy do Warszawy na ten spektakl to typowo babski wypady. To wspaniały czas. Jak już wspominałam byłam dwa razy… Dla mnie Shirley to oczyszczenie sumienia ;-) Mojego własnego sumienia. To czas kiedy dowiaduję się, że to co robię i jak żyje ma sens i jest słuszne. Wiem, że nie mogę pozbawić się prawa do własnych marzeń, że nie mogę się bać ich spełniać…
I zawsze zabieram jakąś bliską mi osobę na Pani spektakl, żeby nie mówić w życiu do ściany… Chociaż przyznaję czasami też mi się to zdarza i wiem, że ona jedna najlepiej mnie zrozumie.
Pani Krystyno,
Dziękuję za te wszystkie chwile… Cudowne chwile… I proszę nie pytać krytyków teatralnych najlepiej o nic… Proszę zajrzeć w głąb siebie… My wiemy, że to są trafione i słuszne pomysły.
krakowianka jedna
PS. Do zobaczenia przy naszej ścianie. Bilety już zarezerwowane…