Do wulgaryzmów w sztuce dla mnie ważnej, polskim kinie i teatrze, stosunek mam przedziwny, jako że trudno jest mi wyrobić sobie jednoznaczną opinię. I tak jak filmy o faszystach, ukazujących ich jako dobrych ludzi, są dla mnie w niektórych przypadkach gloryfikacją samego faszyzmu, tak używanie "wyrazów" na ekranie czy scenie również traktować można jako rodzaj akceptacji i przyzwolenia na używanie. A z drugiej strony, najulubieńszy pod Słońcem Pan Marek Kondrat w "Dniu ¦wira" praktycznie CAŁY scenariusz ma przepleciony gęsto rodzimymi językowymi "rodzynkami" i zupełnie mi to nie przeszkadza, w jakiś tragicznie pradziwy sposób obnażając tym samym wszystkie zakłamania i półprawdy polskiego "ja". odkrywając nie bez wstydu całą bolesną prawdę o społecznych frustracjach i fobiach.. Bez "kurcze pióro mać ja --pi--" nie było by tego, co udało się Panu Markowi stworzyć. Cała tajemnica polega być może na tym, ze niektórzy usłyszą tylko dźwięki i to im wystarczy, drudzy natomiast będą potrafili odkryć całą gorycz, jaka sie w nich kryje, zobaczą drugie dno.
Boję się o dzisiejsze lądowanie, 11:07 przyniesie rozstrzygnięcie, mam nadzięję, ze będzie dobrze, nie mogę nawet myśleć, co czują rodziny tych, któzy są teraz tam wysoko..
Na temat dziewczynki znalezionej w reklamówce nie mogę się wypowiedzieć, nie mogłam na nia patrzeć, o matce myślałam jak najgorzej, niektórzy ludzie nie powinni mieć dzieci, tylko jak to zrobić????
Pozdrawiam serdecznie w ten typowy, letni poranek...