Jestem jak zwykle tu spóźniona. I nie bedę nic pisać o dzisiejszym pani dzienniku dlatego, ze chcialabym nawiaząć do pani ostatniej odpowiedzi dla mnie. Chodzilo o "rozwałkę" sercową co to trwa już ponad 12 lat. Napisala pani pięknie, że nijak nie może tego skomentować , bo wszystko wypadnie blado...I ta odpowiedz jakoś nadzwyczajnie dobrze zabrzmiała. Rzeczywiście co tu gadać...choć według mnie można tu chyba bardziej mówić o obsesji. Zdarzają się bowiem takie obsesje. Są przedziwne, kiedy w takim związku wszystko jest dobrze osobnik ogarnięty nią ma poczucie , że eksploduje, fruwa, zmienia jakby swoją kondycję na ...boską. Ale kiedy to się zawali ...wszystko jest tak samo tylko, że w strone odwrotną, na minus - do tyłu...Zdychanie...powolne...Obsesje, obsesje...pozwalają poczuć cięcia życia, tak , czy inaczej. Dla nich warto żyć.
Pozdrawiam serdecznie...Z.
ps. Ja kiedy mam trudniej wkładam słuchawki na uszy i słucham jakiejś, cudownej, niesłychanie energetyzującej muzyki. Mnie to pomaga...