Witam serdecznie Pani Krystyno!
Częściej bywam tutaj czytelnikiem, niż "pisarzem"- w zasadzie to dzięki mojej Żonie odkryłem Panią;)...
Tak sobie myślę, że czasami marzenia marzeniami- a życie życiem... Wszystko tocy się na dwóch różnych płaszczyznach i raczej chyba nigdy nie da się pogodzić tych dwóch żywiołów... No, chyba że ma się dużo szczęścia... Albo talent ( a najlepiej jedno i drugie...)
Za moje "marzenia", płacę chyba teraz dość wysoką cenę- apteczka pełna leków, zapalenie płuc... i po co? Fakt- uwielbiałem się niepotrzebnie "spinać", ale chciałem brnąć do przodu- raz lepiej, raz gorzej...
W końcu poddałem się... I myślę, że stała, 8-godzinna praca, będąca minimum poczucia bezpieczeństa ( dla siebie i innych), to...coś, co nie jest dla mnie... Ale, wyjścia nie ma...
Chyba na zawsze odkładam marzenia- trochę rozgoryczony ale nie potrafiący inaczej...
Trochę sobie ponarzekałem...:) ( trochę???...)
Tym bardziej cieszą mnie ludzie, którzy z czegoś "artystycznego" wciąż potrafią żyć i dawać innym niezapomnianą strawę...
Tak jak Pani:)
Pozdrawiam serdecznie
p.s. Pozdrowienia dla Jędrka- słucha chłopak konkretnej muzyki:)