
Tak więc w ramach przerwy przewertowałam wysłużoną i czytaną chyba we wszelkich możliwych kierunkach "małpę" i natrafiłam akurat na opis koncertu w Cieplicach. Przeczytałam sobie po raz kolejny i aż mi się łezka w oku zakręciła. Tak się składa, że w tym urokliwym miejscu spędzałam wakacje przez dobrych kilka lat z rzędu. Moje pierwsze "babskie wypady" - z babcią, albo z babcią i mamą


Pamiętam też oczywiście pawilon kuracyjny o wdzięcznym imieniu Edward.
To właśnie przed nim ofuknęłam jakiegoś starszego Jegomościa, szukającego towarzystwa kuracjusza, niewyglądającego na schorowanego, który moim zdaniem zbyt długo rozmawiał z babcią. Pamiętam, że ostentacyjnie oznajmiłam, że musimy już iść, bo dziadek czeka... Tylko, że dziadka tam z nami nie było


Nawet na jedynym zimowym zdjęciu załapał się ten obiekt. Czyli dom zdrojowy oczywiście, nie Jegomość


W ramach porządków w laptopie wrzucę tu potem co nieco. Zdjęciowo-prasowo.
Pozdrawiam Panią serdecznie z zaśnieżonego, ale niestety ponurego Poznania, życząc chwil miłego wytchnienia w weekend.
N.