U mnie trądzik różowaty pojawił się dokładnie po antybiotyku i stresie – twarz paliła mnie jak żywym ogniem, pojawiły się krosty i próbowałam dosłownie wszystkiego, nawet ktoś sugerował sterydy (na szczęście nie poszłam w to). Najlepiej zadziałało połączenie kilku rzeczy: maść Rozex na receptę, olej rycynowy z olejkiem herbacianym, srebro koloidalne, witamina A+E, kosmetyki z filtrem (ale max 10 – używam Ziaji), i największe zaskoczenie – wyciąg z żyworódki ze sklepu zielarskiego. Przemywałam nim twarz i krostki zaczęły szybko znikać.
Kwas azelainowy u mnie się nie sprawdził – pojawiły się plamy i mocne podrażnienie, więc odradzam go bez konsultacji. I choć wszędzie krzyczą o SPF 50, to moja skóra lepiej reaguje na mniejsze filtry – wszystko kwestia indywidualna.
Jeśli szukasz konkretnego wsparcia, polecam zajrzeć tutaj:
https://dermed.pl/pl/uslugi/porady-dermatologiczne/