MarysiuB, święta prawda, fatalnie grał Andy był, wolny, mało agresywny, choć początek był optymistyczny, trzy pierwsze gemy grali przez 24 minuty, zapowiadało się się na walkę, a dla nas na ucztę.
Potem było jeszcze trochę szarpaniny, ale w końcówce Djoković zagrał kilka piłek mocniej, ruszył do przodu, przycisnął i nie puścił już do końca. Gdy się na nich patrzyło, widać było różnicę w psychice,
między Serbem i Szkotem była przepaść szeroka jak Wielki Kanion:)
/i ten błagalny wzrok w stronę swojego boksu, aby go już stąd zabrano/,
tak naprawdę była to powtórka z ubiegłego roku, wtedy Andy też został zbity /przez Feda/,
patrząc na Novaka widać, że chodzi mu po głowie bycie numerem jeden, tylko co na to Rafa?
/tylko niech ten "mój Roger" dalej gra i czaruje swoją techniką, innym stylem, bardziej mi pasującym, nie musi wygrywać:)/gdy światła przygasły, nutka żalu ...za olbrzymie pozytywne emocje,
za niesamowitą imprezą z wielką duszą,
za barwnym tłumem, który był cudny w dopingowaniu, luzik total,
za jedyną imprezę, którą "podają tak na tacy", bo nie tylko granie na korcie, do tego liczne wywiady, rozmowy, opowieści o tym co teraz i o tych co są już historią,
a do tego, skąd ja bym tak dobrze znała Melbourne? gdyby nie zabierano mnie w różne zakątki,
i do tego mnóstwo informacji o krainie kangurów, i tych smutnych związanych z wielką powodzią i tych radosnych związanych ze świętem AUSTRALIA DAY,
a to wszystko w środku szarej zimy, wczasy nad oceanem w pełnym słońcu
a co zostanie z tegorocznego AO?
dużo nagrywam, do powtórnego obejrzania kiedyś tam, a tu chyba nic nie zostanie,
nie było porywającego spektaklu, no może maraton Rosjanki Kuzniecowej z Włoszką Francesca Schiavone,
/cztery godziny i 44 minuty, sto razy szłam spać i sto razy wracałam/
najstarszy mój kąsek to nagranie z finału Marata Safina z L Hewittem,
MarysiuB, to było wieki całe /2005r/, wtedy po raz pierwszy czytałam Twoje barwne opowieści,
- dotrwamy do tych lat, co ta para z twojego zdjęcia?:)... musowo!!!
Melbourne - do zobaczenia za rok!