Kiedy zaszło właśnie gorące wiosenne słońce, na Patriarszych Prudach ... tfu, na Rynku ...zjawili się Jaśminowcy... chwilowo drukujący się pod pseudonimem Bezdomni...

i natychmiast ostro ruszyli ku jaskrawo pomalowanej budce z napisem "Piwo i napoje chłodzące".
tu musimy odnotować pierwszą osobliwość tego straszliwego czerwcowego wieczoru, nie tylko nikogo nie było koło budki, alei nie widać było żywego ducha. nikt nie przyszedł pod lipy, nikogo nie było na ławkach, miasto było puste...
- Butelkę mineralnej - poprosił Berlioz.
- Mineralnej nie ma - odpowiedziała kobieta z budki i z niejasnych powodów obraziła się.
- A piwo jest? - ochrypłym głosem zasięgnął informacji Bezdomny.
- Piwo przywiozą wieczorem - odpowiedziała kobieta.
- A co jest? - zapytał Berlioz.
- Napój morelowy, ale ciepły - powiedziała.
- Może być. Niech będzie!
- czy dostaniemy herbatę? - pytanie Jaśminowców
- już póżno... i tu grymas
- ale my tak szybciutko, prosimy...
- no dobra... oschły ton...
herbata doniesiona została, a my w tym czasie, zajęliśmy się tańczącą i śpiewającą MM


a potem był nocny spacer nad jezioro - w tej ciszy dobrze było ukoić teatralne emocje i podzielić się refleksjami

... okazało sie, że i szampan też był jaśminowy


a potem był serniczek... ale o tym nic więcej nie napiszę, bo Was tak skręci, że nie doczytacie relacji do końca...
------------------
Ita, jak dobrze!! co ja mówię łomatkoooo! cudnie Cię widać..
zróbcie sobie herbatkę czy coś... bo to chyba do rana bedzie
