Tez mi nowina!
Jego wszyscy lubia, latwo nie mam.
A na koniec moja dzisiejsza osobista historyjka.
Poszlam na zakupy do pobliskiej spoldzielni. Ola, mimo ze wlasnie zaczely sie dwutygodniowe ferie, od rana robila projekt na historie. Poprosila, zebym kupila jej duzy kolorowy karton. OK, tak jest! Karton wielki, prosze pania przy kasie o gumke, zeby zwinac go w rulon, tym bardziej, ze w planach jeszcze supermarket. Pani bez mrugniecia oka, bez zadnego ruchu: „Nie ma”. OK, dalej mocuje sie z kartonem, juz mam go zlozyc w kostke, ale jeszcze prosze, zeby zapytala kolezanke z sasiedniej kasy. Tak, ma! Ale przychodzi trzecia do tej mojej, otwiera jakas szufladke na samym dole pod kasa i pokazuje gumki. No przeciez tylko palnac tym rulonem w lebek! A ja postawilam go w torbie i podreptalam w swoja strone. No nie, jeszcze poslalam jej dwa mordercze spojrzenia. Jejku, jak sie przejela!
Tak jak czlonkowie SRUL-u dodaja mi skrzydel, tak takie Stelle je podcinaja, cale szczescie, ze ciagle jeszcze odrastaja. Ale dobra okazja, zeby poprzytruwac dzieciom, zeby nigdy takie nie byly.
Wiecie co? Zadumalam sie wczoraj nad nasza Ścianusia... Pocieszna byla. Niechby juz wrocila, nawet z piecioma megawierszenkami, i to na poczatek. I martwie sie Grejsowa. Tak, Kangurzyca, rozkleila sie. W koncu zzywa sie czlowiek z tymi emblematami, nie?
Pitu, pitu i prawie druga w nocy, w sam raz pora na prasowanie.
Trzymajcie sie, wielu codziennych spotkan z czlonkami SRUL-u zycze.