od rano straszliwie wiało, z wieczora zaczęło gęsto sypać - i sypie nadal
tak widać, znaczy nic nie widać
na pola nie dotarliśmy, w bibliotece się zaszyliśmy,
a potem żółta piłeczka na korcie - rozgrzała nas doszczętnie,
pierwsze turnieje w tym roku /pań i panów/ i dwa przepiękne finały,
Kasja jeżeli nie widziałaś, żałuj! tyle emocji, tyle zwrotów akcji, niesamowity poziom wymian,
i w dodatku, zwyciężcą został, nie ten, który dominował,
pierwszy wygrany set do zera!!!, w drugim miał piłki na 4:1 - czy można myśleć inaczej, niż, że już wygrał?
ale jak to w życiu, wiara czyni cuda,
przegrywający uwierzył i znalazł sposób na bezbłędnie grającego przeciwnika, czyli zagrał jeszcze lepiej,
wygrał drugiego seta w tie breaku !
a trzeci był popisem obu, ręce same składały sie do oklasków, mimo, że to tylko ekran telewizora -
ku zaskoczeniu wszystkich, łącznie z zawodnikami
- wygrał ten drugi...
czyli Kola Dawidenko wygrał z Rafą, który pokazał fenomenalną formę!!!
- po trzech godzinach emocji widowiska panów, panie /dwie Belgijki/też pokazały wspaniały tenis -
czyli pierwsze, tegoroczne gry i tyle wrażeń, za tydzień AO, MarysiaB może być spokojna o poziom...
- dla
Teremi wyjaśnienie, zwycięzcą został - Rosjanin, ku naszej radości oczywiście, wcześniej wyeliminował "mojego" Rogera,
a film dzisiejszy z kina rosyjskiego "Pancernik Potiomkin" nagrany, na potem...
ufff,
Agniś, jako, że tenis mnie wykończył, z przyjemnością przysiądę się na tej zimowej ławeczce, ona taka "nasza"...
- jutro zdam relację, jak się przebijaliśmy przez Aleję...