zwierzęta

Tutaj kierujcie pytania do mnie, na które postaram się odpowiedzieć w miarę możliwości.

zwierzęta

Postprzez ula73 Pn, 30.03.2009 13:11

Witam,
Śliczne te zwierzaki,odpłacą Pani i rodzinie wielką oddaną miłością za wyrwanie ich z bedomności.
Wracając codziennie z pracy i stojac na stacji PKP w Ursusie widzę jak biega (nie mam pewności czy bezdomny) pies,który nie ma przedniej łapy w ogóle,ma je tylko trzy,ale radzi sobie,w ostatni piątek próbował biedny zaznaczyć teren przy słupie i taki miał kłopot,że nie mógł utrzymać równowagi,próbował parę razy ale mu się nie udało,zrezygnował po jakimś czasie a mnie sie zrobiło tak jakoś go żal i szkoda,od razu pomyślałam,że to ludzie mu tak umilili życie.
A parę miesięcy temu mój ukochany kot Alfred wpadł pod samochód,też byl bezdomny,mąż wracając z pracy samochodem,zobaczył jak na chodniku siedzi kot i moknie bo padał wtedy straszny deszcz i żal mu sie go zrobiło i go wziął,wie Pani, Pani Krystyno jak on nas kochał,jaki był dystyngowany i skromny,nigdy nie miałam z nim kłopotu,pokochał nas całym sercem zwierzaka po przejściach,poszedł tylko raz za kotkami i nie było go trzy dni,odchodziliśmy od zmysłów,wszystkich sąsiadów zaczepiałam i informowałam,że jakby go gdzieś widzieli to żeby dali nam znać i po trzech dniach o 7 rano przyszedł sąsiad i powiedział,że go widział w pobliskich krzakach i rzeczywiście tam był,jaka wielka radość , wybaczyłam mu bo się zakochał,przyprowadzał swoją wybrankę pod okno,dzielił się z nią jedzeniem i też właściwie przez nią zginął,bo poleciał na drugą stronę ulicy,za nią,a przecież nigdy tam nie chodził,zawsze "tłumaczyłam" mu,że tam nie wolno bo tam samochody i zagrożenie,słuchał.A wtedy rano na niego nakrzyczałam i poszłam taka zła na niego do pracy a wracając zobaczył mnie i biegł do mnie razem z moją "synową",nie zauważył samochodu i wpadł prosto pod koła,jej sie nic nie stało,uciekła,on był w szoku,wstał i uciekł a ja myślałam,że nic mu nie jest,wołałam go i chyba mnie słyszał bo znalazłam go parę metrów za furtką,już nie żył.Pani Krystyno nawet teraz jak o tym pomyślę, to coś mnie ściska " w dołku".Mąż go zakopał pod domem i też płakał ale sie nie przyznał.
A teraz mam 5 miesiecznego nowego kotka, wziętego od Pani,która hoduje koty,przeciwieństwo Alfredka,mały szkodnik jak go nazywam,straciłam już 3 kwiaty,3 doniczki do kwiatów,całe ręce mam podrapane i nie mogę siedząc w fotelu poruszyc palcami u nóg bo już przy nich jest,jak sie kąpię to siedzi w zlewie w łazience(ma stamtąd dobry widok) albo wchodzi do wiaderka z mopem do mycia podłóg,nie wiem czy on z tego wyrośnie,weterynarz mówi,że tak ,ale ja nie jestem tego taka pewna.Też go kocham ale nie tak jak tamtego kota.
Przepraszam,że tak sie rozpisałam,przepraszam.
Pozdrawiam.
ula papiór
ula73
 
Posty: 15
Dołączył(a): Pn, 23.02.2009 13:03

Re: zwierzęta

Postprzez Krystyna Janda Pn, 30.03.2009 21:40

Trzeba pisać jak się pisać chce...mnie tylko zdumiewają te wyraziste charaktery u każdego z e zwierząt, nawyki, śmieszności, temperamenty... Szkodnik wyrośnie, miałam takich kilka w życiu, dyndających pod sufitem an firankach szaleńców, dorośli...
Avatar użytkownika
Krystyna Janda
Właściciel
 
Posty: 18996
Dołączył(a): So, 14.02.2004 11:52
Lokalizacja: Milanówek


Powrót do Korespondencja