Właśnie wróciłam z Boskiej. Siedziałam od 18 w hallu czekając na wejściówkę i potem wychodząc po przedstawieniu tak mi się smutno zrobiło, bo ja bym sobie z chęcią tu jeszcze posiedziała.
A Boska cudna, Shirley 30 maja zresztą też. Tylko dziś publiczność jakaś drętwa, albo mi się zdaje. Jakoś tak mi ostatnio coraz ciężej uciec myślami ze świata realnego w świat teatru... a przecież "Ten świat realny jest przereklamowany". Pani oczy takie smutne, gdy dziś widziałam Panią w foyer i wtedy gdy na Shirley czekałam...
I znów wychodząc z teatru chciało mi się płakać, nie wiem zawsze mam tak wychodząc od Pani. Może dlatego, że w Pani sztukach i Shirley i Florance spełniają marzenia... A ja się jakoś boję. Choć moje największe marzenie się spełniło już po części. Ale dalej jakoś nie idzie... A przecież:
"Trzeba, trzeba śnić trzeba żyć ponad stan, trzeba
marzyć i się nie bać, choć rozsądek Ci czasem
szepce, że się boi i że nie chce"
Sadzone z kartoflami po każdym spektaklu S. to już tradycja.
Pozdrawiam Panią serdecznie.
Paulina S.