przez teremi Pt, 25.04.2008 22:05
"...Wstyd chwycił mnie niewymowny,
Połknęłam w gardle łzy.
I mówię — księżycu szanowny —
Ta joj — to pan? To ty?
Powiedz mi — niech pan mi powie,
Co słychać? Czy pan zdrów?
Pan teraz tu? Nie we Lwowie?
Pan tyż już — opuścił Lwów?
Ta co pani gada? Ta pani Majewska!
To szczęście, że ja panią znam od oseska!
Taż ja tam po Lwowie co nocy szpaceruję,
Od bramy do bramy, jak pies tak waruję,
Od Kopca do Corsa, od Corsa do Dworca,
Bez chwili urlopu, jak nocny dozorca.
Po rynnach się ślizgam, po dachach się posuwam,
I srebrzę i złocę, uważam i czuwam,
I w każdym zaułku i na każdym zakręcie
Pilnuję tego Lwowa — na wasze przyjęcie!
Ja tylko tu na chwilę — bo tam teraz świt —
A pani mnie posądza!... Faktycznie, że to wstyd!