GRANICA – przed nami sznur samochodów, na oko 20-30, jest dobrze, godzina 16,
spokojnie przejedziemy i jeszcze przed wieczorem znajdziemy jakiś nocleg … tak myśleliśmy!!!
gdy minęło pół godziny, a my dalej w tym samym miejscu, zaczęliśmy się niepokoić.
Przyjrzeliśmy sie bliżej, o co tu chodzi i nerwy się pojawiły, bo kolejka nie posuwała się z powodu, naszych rodaków!!!
większość samochodów omijała kolejkę i wciskała się z przodu, dzięki znajomościom z innymi w niej stojącymi –
zobaczyliśmy, że to całe zorganizowane grupy!!!
Jedno auto blokowało jazdę do przodu, a kolesie bokiem nas omijali i byli już przed nami, rzecz wyglądała beznadziejnie -
przez godzinę przesunęliśmy się nieznacznie, zapowiadało się parę ładnych godzin (jeśli nie cała noc) stania na granicy…
a do tego normalny obrazek (celnicy ukraińscy obdarowywani przez naszych… eh!)
- rzeczywiście uproszczona kontrola graniczna!!!
, tak jak podaje przewodnik… tylko dla kogo???????
Nie dość, że byliśmy wściekli, to chyba bardziej smutni, że nasz pierwszy kontakt po 3 tygodniach "
z naszymi, tak wygląda, ... w kolejce nie było ani jednego samochodu ukraińskiego!
Nie wiem, ile by to wszystko trwało, gdyby nie „mM” … wpadł w taka złość, „na naszych”,
że chciał ich bić … myślałam, że ich rozszarpie!
- po moim trupie oznajmił, i nie ustąpił przed kolejnym jadącym autem… Horror !
ten szał trwał ponad dwie godziny, było już po godz. 19, ciemno, gdy w końcu znaleźliśmy się
przy okienku... paszporty sprawdzone błyskawiczne…
karteczki, (te które wypisywaliśmy przy wjeżdzie), które decydują o być albo nie być – oddane !!!
ulga… szlaban tuż, tuż! radość wielka ...
przy okienku celnym, (już po polskiej stronie) postaliśmy,nikogo nie było …
uff, przecież, to już Unia, jedziemy dalej!!
Przejechaliśmy ze dwieście metrów, gdy nagle w ciemnościach, zabłysły reflektory i rozległ się
głos z megafonu: samochód zielony o numerze N…. nie zatrzymał się do kontroli,
nielegalnie opuszcza granicę, stać!!!
ło matko! toż to do nas mówią
a głos dalej – zawrócić i wjechać z powrotem na granicę!!!
jesteśmy z powrotem przy okienku celnym –
- panie kierowco, przekroczył pan nielegalnie granicę państwa, za to przewinienie kara 1000zł …
wpisanie do czegoś tam… a teraz jeszcze rewizja! … i jeszcze coś mówili ...
tym razem to ja nie wytrzymałam, sie rozkrzyczałam,
- czy nie widzą, co tu się dzieje??? czy normalny turysta, który nic nie wiezie, nie może swobodnie przejechać…????
jaka rewizja??? trzy tygodnie na Ukrainie, dwa tysiące kilometrów… i co tu mamy wieść??? może Wołodyjowskiego?
- chyba im coś wbiłam do głowy … dali nam spokój, i jeszcze – o dziwo! przeprosili, za to,
co tu się dzieje na granicy!
Jesteśmy w kraju, godzina dwudziesta, ciemno… ale NIC TO!!!
pusta droga, my w Bieszczadach, znaczy w swoich rejonach, będzie dobrze!
(nocleg znależliśmy w pierwszym napotkanym gospodarstwie turystycznym)