CZTERNASTY dzień URLOPU na Zielonej Ukrainie
co nam przyniesie? kto to wie?
Po 20 km od Kamieńca Podolskiego wjechaliśmy do miejscowości
Żwaniec…
w jego historię wpisały się nazwiska rodów Buczackich, Jałowieckich, Koniecpolskich, Lubomirskich…
wielkie postacie tu przebywały - Jan Karol Chodkiewicz, królewicz (póżniejszy król) Władysław Waza,
król Jan Kazimierz, Król Stanisław August Poniatowski, Kierim Girej – ostatni chan tatarski,
wielki książę Konstanty (następca tronu), car Mikołaj I
W 1507 roku rodzina Lanckorońskich wybudowała zamek na lewym brzegu rzeki Żwańczyk,
wyglądał tak jak na rysunku Napoleona Ordy
http://www.pinakoteka.zascianek.pl/Orda ... ole_R2.htm
(Orda pozostawił ponad 1000 rysunków i akwarel o wielkich wartościach dokumentalnych)
widok zamku z bramą wjazdową i bastionami; Żwaniec, z 1871-1873
Jako, że
jesteśmy ciągle na rubieżach Rzeczypospolitej, stale toczyły się tu wojny
z Kozakami i Turkami, zamek był nieustannie oblegany …
Przez jakiś czas jego komendantem był między innymi Wołodyjowski.
„…
Wołodyjowski rzekł:
-
Nieprzyjaciel, nim Kamieniec oblegnie, musi wprzód Żwaniec pokruszyć,
bo mu nijak obronny zamek za plecami sobie zostawiać.
Owóż za pozwoleństwem pana podkomorzego podolskiego ja się podejmuję w Żwańcu zamknąć
i trzymać się właśnie przez taki czas, jaki ksiądz biskup za pomocą układów zyskać zamierza.
Ludzi wiernych wezmę i póki będzie mego życia, póty będzie i Żwańca!
(„Pan Wołodyjowski”)
---------------------------------------------
No to lecimy zobaczyć … postawiliśmy auto i zasięgnęliśmy języka – gdzie ten zamek zamku?
akurat pani z panem rozkładali stolik, duży parasol – to sztab wyborczy Julii Tymoszenko,
niebawem tu przecież wybory… pomachali nam ręką gdzie mamy iść.
Ale my za samochód i jedziemy, to nawet nie miasteczko, tylko trochę domów, ulic…
zgodnie z opisem z przewodnika i tłumaczeniem sztabowców niby jesteśmy na miejscu.
Ale my widzimy tylko płot z drutem kolczastym, za nim łąkę i pasące się na niej krowy.
Wracamy do sztabu, znowu się pytamy… i znowu machają nam ręką, że tam.
Tam, tzn. skąd przed chwilą wróciliśmy…
Wracamy, uważnie oglądamy każdy zakątek, ale znowu nic innego nie znajdujemy.
Na szczęście trafia się pastuszek z kozą… mówi, że to właśnie ta łąka, to tereny byłego zamku.
Nie wierzymy, ale co tam… podnosimy druty w ogrodzeniu
(na dole takie same jak na górze, kolczaste) i na czworakach przełazimy na łąkę.