W Placuniowie bez zmian, listopad to taki piękny miesiąc na spanie i leniuchowanie....
a dzisiaj dodatkowo był piekny dzień, bo rozlewaliśmy do butelek tegoroczną, odstaną w spirytusiku pigwówkę, no i trzeba było próbować, każdą butelkę
czy odpowiednia moc....
a z owoców, które pozostały będziemy teraz piec szarlotki.. szarlotka z pigwy odstanej w spirytusie = pychota!!!!!
Marysiu -pamiętam twoje pytanie, czy się nie baliśmy? czy było bezpiecznie? Nie chciałam, o tym pisać wcześnie, niż ukończę całą opowieść o naszej Ukrainie, a wtedy fakty same by przemówiły....
więc na razie może tylko o Lwowie.
Namawiam, gorąco namawiam, do zobaczenia, do pojechania, i to NIE z wycieczką, uchowaj przed spieszącymi się grupami tylko i wyłącznie indywidualnie !!!!!
Bez problemu wszędzie dotrzecie sami, z dobrym przewodnikiem w ręku, wszystko przeczytacie i zobaczycie.
Na pewno nie da się jeżdżić swoim autem po mieście........ zostawicie
go na płatnym parkingu, a po mieście wszędzie dojedziecie taksówkami lub marszrutkami. Hotel można zarezerwować wcześniej, np. taki hotel „Lwów” ...do drogich nie należał, a pokoje miał już wyremontowane
Absolutnie jest BEZPIECZNIE, jesteśmy przekonani, że LEPIEJ nawet niż u nas.
W końcu po nocy się włóczyliśmy i to nie tylko w centrum.
Jeść też jest gdzie, w kończu jedzie się tam na barszcz ukraiński i pierogi:):)
A teraz gdy panna_franciszka u nas na forum się zjawiła, to myślę,
że podpowie konkretnie co i jak. Może wtedy i do Opery traficie?
Placunie = potwierdzają, namawiają
LWÓW trzeba zobaczyć OBOWIĄZKOWO
GWARANTUJEMY NIESAMOWITE WRAŻENIA
i to teraz, zanim za parę lat MIASTO zostanie odkryte dla świata, zresztą, tak jak cała Ukraina -
EURO12 odmieni tam wszystko!!!!
.....a o wrażeniach z całej wędrówki będzie potem, gdy już przekroczymy granicę w drodze powrotnej,
na razie
wędrujemy po Wołyniu
„Rozłączeni - lecz jedno o drugim pamięta......”
K R Z E M I E N I E C
wiedzieliśmy o nim .... urodził się tu Julisz Słowacki, było Liceum Krzemienieckie,
....po spędzeniu Tu TRZECH dni – zabraliśmy TO miejsce do naszych serc......
z przewodnika parę słów:
- początki miasta związane są z Górą Zamkową ( obecnie nazywaną - Bony ),
na której we wczesnym średniowieczu istniał gród słowiański,
- w XV w. miasto miało charakter wielonarodowy, mieszkali tu Rusini,
Polacy, Niemcy, Ormianie, Żydzi, Tatarzy, Wołosi.
- w XVI w. właścicielką miasta stała się królowa Bona, wtedy miasto bardzo rozkwitło
- w okresie zaborów należało do Rosji
- po odzyskaniu niepodległości rozpocząła się odbudowa
- najgorsze czasy nadchodzą po 17 IX 1939 r. zaczynają się zesłania Polaków w głąb ZSRR.
- okupacja hitlerowska i wymordowanie w VII 1941 r. u stóp Góry Bony 2,5 tys. osób.
dziś Krzemieniec liczy ok. 25 tys. mieszkańców.
Jak dojeżdżaliśmy, równiny Wołynia zaczęły falować, pojawiły się niewielkie pagórki,
dolinki i mnóstwo zieleni....
wjeżdżamy w głęboki jar, jedziemy główną ulicą, rozglądamy się.
Hotel wymieniony w przewodniku nam nie odpowiada, jakiś w nim taki dziwny zapach
no i drogo. W innym miejscu pytamy się, gdzie mamy szukać noclegu, i niespodzianka.
Pani zaprasza do budynku, na dole kantor, a na górze jest, a w zasadzie ma być hotel
/jest dopiero urządzany/, ale możemy dostać pokój..... pokój maleńki, łazienka
na korytarzu, ale, za to olbrzymia jak dwa pokoje razem i całkowicie urządzona,
pełna nowoczesność.
Jesteśmy tu sami, tylko z właścicielami, którzy ciągle biegają, krzątają się, coś robią.
Zarzucamy kotwicę, bo co innego szukać. Rozpytujemy się o Krzemieniec, co, gdzie i jak.
Jak wyjechaliśmy ze Lwowa, wiemy, że język polski nie koniecznie będzie
zrozumiały, ale konsekwentnie go używamy (sporadycznie używaliśmy
języka rosyjskiego).
Jest już póżno, my zmęczeni. ale jak tu choć nie zobaczyć, dotknąć Krzemieńca,
więc w auto i jedziemy główną ulicą, oczywiście im. Szewczenki. Jedziemy prościutko,
przez całe miasteczko, dojeżdżamy do rogatek i zawracamy...... już szepczemy do siebie.....
o Boże!!! oczywiście to maleńka mieścina, ale jej położenie i zabytki i duch historii –
będąc tu, rozumiemy, dawne nazwy Krzemieńca
"Szwajcaria Wołyńska" (z racji położenia)
"Ateny Wołyńskie" ( wielkość profesorów i poziom nauczania w Liceum).....
Wysiadamy w centrum, głowy latają dookoła, idziemy w stronę najwyższej budowli –
Kościół i klasztor Jezuitów, Kolegium
z przewodnika: został wybudowany w latach 1720 - 40, z fundacji Wiśniowieckich,
w/g projektu Pawła Giżyckiego, po powstaniu listopadowym zamieniony na cerkiew,
w roku 1920 odzyskali go katolicy, po II wojnie zrobiono tu salę sportową...(!!!!)
obok kościoła słynnne
Liceum Krzemienieckie powstałe w 1905r,
założone przez Tadeusza Czackiego i Hugona Kołłątaja, potem nazwa zmieniona
na Liceum Wołyńskie
wykładali tu znakomici profesorowie – Joachim Lelewel, Hugo Kołłątaj, Stanisław Worcel,
Władysław Mickiewicz, Euzebiusz Słowacki, Tomasz Olizarowski.
dziwnie jakoś iść tymi schodami ....cisza!!!! ..... przed laty przecież było tu gwarno
tak dzisiaj wygląda to, co pozostało z Wielkiej historii
z przewodnika - w Liceum uczono oprócz przedmiotów ścisłych i humanistycznych,
aż siedmiu języków obcych, a także muzyki, rysunku, szermierki i jazdy konnej,
był tu gabinet mineralogiczny z bogatymi zbiorami i biblioteka zawierająca 50 tys. tomów
a my zaglądając w okno widzimy ...... może pozostałości tej biblioteki????
obecnie działa tu Kolegium Pedagogiczne im. Tarasa Szewczenki, które dla części
wydziałów posiada status szkoły wyższej
a tu spisana cała historia Liceum Krzemienieckiego
zamiast coś pisać, popatrzcie na zdjęcia....... my w zasadzie na tym urlopie bardziej
milczeliśmy, niż mówiliśmy, z każdym dniem było między nami ciszej....
Już prawie ciemno, wracamy do hotelu, jemy kolację, przegrywamy zdjęcia na laptusia.....
Piąty dzień ...... rano Lwów, a noc w Krzemieńcu....
cdn .....(szybko!!)
( nie znałam – to przeczytalam coś - Tomasza Olizarowskiego
(tu parę jego wierszy
http://www.krynica-zdroj.info/wiersze/mod2.php?zes=233)
pozdrawiam WSZYSTKICH
(anyaanyaanya ...... zadzwonią!!! czekamy!)