Marysiu, dzis tez z nami bylas !
Dziekuje wszystkim, którzy towarzyszyli mi dzisiaj (duchem) na jesiennym spacerze do „krzyza na rozstaju”...
Po wczorajszej „wisielczej” pogodzie, dzis było duzo lepiej, choc kalosze były nieodzowne.
Placuniu, za Twoja namowa zrobilam kilka zdjec z tego spaceru.
Oto moja fotorelacja...
Gdy sie spojrzy w gore, lisci na brzozkach coraz mniej...
ale pod drzewami dywan z lisci
idziemy droga obok brzozowego lasku, który odbija się w kaluzach, po wczorajszym deszczu...
dalej, kolo rozleglego pola, z zielona ozimina,
ostroznie omijajac kaluze, z których najwieksza wyglada jak jezioro,
docieramy do „krzyza na rozstaju”
i, gdy stajemy pod nim...nagle jestesmy w pelnym sloncu,
jeszcze klaniamy sie samotnej, bezlistnej brzozie, na skraju pola
i wracamy droga wśród dzialek
do domu, gdzie czekaja na nas cieply piec i stesknione ... koty:
Wegielek przed furtka,
Zlotooki w ogrodku,
i Mimi w... domowych pieleszach.
No i taka była ta
NASZA wycieczka, w jesiennych „okolicznosciach przyrody”, z dala od zgielku miasta i ludzi...