Witam Pani Krystyno!
Ostatnio bywam przechodniem na Pani stronie, takie czasy z brakiem czasu, ale w sytuacji walki ze wspólnotą.... Znam ten smak. Nie będę oryginalna. Inni już o tym pisali. U mnie było to samo. Pieklił się taki jeden. Wykrzykiwał, nakazywał, zakazywał. Stworzył kółko wzajemnej wspólnotowej adoracji i wzmocnił działalność. Znowu krzyczał, nakazywał, zakazywał podbudowany siłą grupy. Konflikt wykwitł do tego stopnia, że sprawa trafiła na wokandę sądową. Pan chciał postawić na swoim i zmienić zarządcę. Sąd wydał wyrok za który wszystkim przyszło nam płacić wyższy czynsz bo faktycznie pan postawił na swoim. I nagle cisza. Nikt nie krzyczy, nie nakazuje, nie zakazuje. Pan mija sąsiadów opłotkami bo ludzie psioczą, że zostali oszukani. Kilka dni temu wieść gminna poniosła, że pan zmienia miejsce zamieszkania. Współczujemy już teraz jego nowym sąsiadom. Pewnie znowu zacznie działać. Pozdrawiam. Da Pani radę. Bo jeśli nie Pani to kto?!