Dziewczyny, zamiast smęcić i oglądać się na innych - same rozruszajcie towarzystwo!
Reniu, gratuluję! Wyobrażam sobie, jak się cieszysz...
Ukraina... Gdy tam byłem onegdaj, wszędzie panowała straszna bieda. We Lwowie ślady dawnej świetności wielkiego europejskiego miasta, a w hotelu Żorż nieopodal pomnika Mickiewicza - pluskwy wyłażące zza boazerii. Zaniedbane przydomowe ogródki i smutni, zniechęceni do życia ludzie. Lub - jakby na przekór - zdumiewająco pogodni, potrafiący cieszyć się małymi radościami. Robiłem zakupy w takim bardziej ekskluzywnym sklepie, a przede mną matka z dwójką dzieci. Kupiła im 4 (słownie: cztery) cukierki i wsunęła po dwa do rączek. Pamiętam twarze tych maleństw rozpromienione uczuciem nieopisanego szczęścia... Pamiętam starą kobiecinę, Polkę z pochodzenia, w Żółkwi. Opowiadała, jak spotyka się wieczorami z sąsiadkami: jedna przyniesie jajko, druga trochę mąki, trzecia cukier. Zagniotą i upieką ciasto, a potem jedzą i śpiewają wspólnie do późnej nocy. Wszystko we mnie łkało. Nie mogłem wyzwolić się z tego do końca pobytu. Tak to pamiętam... Mam nadzieję, że teraz jest już inaczej.