Przeczytalam apel p. Dominiki i p. Tadeusza... rozeslalam mailem zamiast kartek swiatecznych i zamiescilam w co tygodniowym serwisie, ktory w przyszym tygodniu dotrze do klientow agencji, w ktorej pracuje.
Rozmawialam z p. Mariuszem zaraz po jego powrocie na plan "M jak milosc". Opowiedzial mi jak przechodzil przez terapie, o lekach, slabosciach, o tym czego mu najbardziej brakowalo i o pierwszej rzeczy, ktora zrobil zaraz po wyjsciu ze szpitala, ale i o tym, ze jest szczesliwy ze zyje i ze znow moze pracowac. Choc ze lzami w oczach wspominal te dramatyczne miesiace byl usmiechniety. Rozmawialismy otwarcie i szczerze. To byla najtrudniejsza rozmowa jaka w ciagu dziesieciu lat przeprowadzilam, ale jednoczesnie optymistyczna. Wywiad nie doczekal sie autoryzacji... Dostalam telefon od p. Mariusza: "Przepraszam, to juz nieaktualne, znow sie zle czuje...".
Zamarlam i ze lzami w oczach wlozylam wyiad do szugflady. Dzis go przeczytalam po raz pierwszy od stycznia i mysle, ze dalby on p. Mariuszowi duzo sily do walki. To jest naprawde niezwykle energetyczny czlowiek.
I wierze, ze mu sie uda.