przez M.C. N, 25.02.2007 17:07
Czolem, Druhny.
Kilka refleksji po filmu Letters from Iwo Jima. Jak ktos zamierza ogladac to moze prosze nie czytac. Film wojenny, jak dla mnie bardzo trudny do obejrzenia, chyba 30% filmu w ogole nie widzialam...Nie dalo sie. Chcialam ten film bardzo zobaczyc bo wydawalo mi sie, ze jest troche inny, ale tak naprawde nie wiem czy jest inny czy nie bo filmow wojennych ogladam bardzo malo. Nie widzialam nawet "Flags of our Fathers" ktory maja byc zgodnie z intencja Estwooda opowiescia o walkach na Pacyfiku w czasie IIWS z perspektyway amerykanskiej a "Letters from Iwo Jima" z punktu widzenia Japonczykow. Ciekawy pomysl oparcia filmu na autentycznych, niedawno odkrytych, listach zolnierzy. Podobal mi sie jezyk filmu-japonski, kilka bardzo dobrych rol filmowych, stronniczo oczywiscie, Ken Watanabe jako general Tadamichi Kuribayashi, dla mnie bardzo, bardzo wiarygodny, az do spoconych oczu, ale ja mam z nim takie rozne osobiste skojarzenia.... Jezeli mozna jednak laika zainteresowac taktyka wojenna filmu, to on tego w moim wypadku dokonal. Cudowny, usmiechniety, refleksyjny Kazunari Ninomiya gral mlodego Saigo. Takumi Bando jako kapitan Tanida, bardzo stereotypowo, japonski. Wspaniale oddany klimat, nastroj wyspy, ten wulkaniczny piasek, goraco, izolacja. Moja glowna mysl po tym filmie, jaka wojna jest bezmyslan i okrutna i niepotrzebna. The End.
- Załączniki
-
- letters.jpg
- General Kuribayashi, Ken Watanabe.
- (25.81 KiB) Pobrane 201 razy