Zdarza się czasem tak, że melodia pisana na potrzeby jakiegoś filmu staje się niewyobrażalnym przebojem, drugim hymnem narodowym. Po prostu żyje własnym życiem niezależnym od filmu, frunie w świat, kusi coraz nowych wykonawców, prowokuje swym pięknem i otrzymuje nowe aranżacje.
Film " un homme et une femme" w Polsce ma tytuł "Kobieta i mężczyzna". Wyreżyserował go w 1966 roku Claude Lelouch. Dzięki znajomości osobistej reżysera muzykę do pierwszego swojego filmu napisał Francis Lai. I to od razu był wielki przebój.
Tytułową kobietą jest Anne , mężczyzną jest Jean. Oboje stracili niedawno małżonków i spotykają się w internacie dla dzieci w Deauville. Anne odwiedzała swą córeczkę Francoise, Jean synka Antoine'a. Anne spóźniła się na pociąg do Paryża i dzięki pośrednictwu nauczycielki z internatu Jean zabiera Anne samochodem w drogę powrotną do Paryża.
W trakcie ich podróży słyszymy tę melodię, widzimy rozmawiających Anne i Jeana, co jakiś czas wycieraczki w samochodzie zbierają deszcz i my przez szybę obserwujemy ich twarze . Nie słyszymy słów ale to "Szaba-daba-da" mówi nam, że temat rozmowy musi być bardzo miły dla obojga, obserwujemy uśmiechy, wzajemną fascynację.
Zupełnie naturalne jest to ,że w następną niedzielę Anne i Jean jadą do Deauville razem. Cały dzień spędzają razem z dziećmi na wycieczkach, na obiedzie. Mimo tego, że są stworzeni dla siebie i są wolni to okrutny los spowodował, że za póżno sie poznali. Anne nie może zbliżyć się do innego mężczyzny bo wciąż myśli o Pierre , który był jej ukochanym mężem. Ta prosta fabuła, wspaniała gra aktorów Anouk Aimee i Jean'a Louis'a Trintignant, muzyka i geniusz Clauda Lelouch'a sprawiły, że mimo wielkich problemów finansowych powstał piękny film nagrodzony dwoma Oscarami w 1967 roku. Claude Lelouch nakręcał wszystkie sceny w takiej sekwencji w jakiej pokazane były w filmie. Chodziło mu o to, żeby narastała prywatna zażyłość między aktorami grającymi role Anne i Jean'a. Dał im dużo swobody w dialogach. Ciekawym pomysłem było wprowadzenie jako jednego z aktorów psa Jeana. Pies był smutny gdy Anne i Jean cierpieli , a radośnie biegał gdy byli szczęśliwi.
Przypomniał mi się ten film właśnie przez melodię i piosenkę "Szaba-daba-da" " un homme et une femme", którą na ostatnio wydanej płycie "Tete a tete" pięknie zaśpiewała po francusku Justyna Bacz. Przypomniało mi się tez nieistniejące już kino "Sawa" na Saskiej Kępie w Warszawie, gdzie przed laty oglądałem ten film. Zawsze wolałem obejrzeć film w "Sawie" niż w innym kinie warszawskim. Spotykało się tu zawsze znajomych z sąsiedztwa, i miło było sobie potem porozmawiać.
Jerzy Słomczyński