Ekhm... ekhm...
Czolem, Druhny! No jak sie ciesze, ze wyszla mi taka zbiorkowa tasiemka. Naostrzylam pioro, umoczylam kilka razy w winie, a potem to juz poooszlo. Pioro samo latalo po ekranie, mozna powiedziec. Co prawda malo ambitna jestem, ale obiecuje, ze jeszcze sie postaram. Bo lubie, jak sie ludzie smieja. (Nie mylic ze szczerzeniem sie i rechotaniem.) Pozostajac w temacie alkoholu, to podoba mi sie i to bardzo podpis Małgorzaty: „Rzecz w tym, zeby byc trzy drinki przed pijaństwem i dwa drinki za rzeczywistoscia”. Dla mnie bomba! Zlota mysl, ktora z przyjemnoscia uskuteczniam, a wlasciwie degustuje. Wiecie, to ciekawe, zauwazylam, ze jak juz tam jestem, te dwa kieliszki bialego wina za rzeczywistoscia, to mi sie bardzo zmysly wyostrzaja. Taki paradoks. Wygladam wtedy jak na zdjeciu An-dory, co rozpoznaje po zamglonym, acz chytrym spojrzeniu. Odpowiadam na pytanie: tak, u mnie tez czas umyka bezwstydnie, czasami nawet wyjatkowo. A na zdjeciu Grejsowej wiadomo – Kangurzyca po butelce wina (do wgladu), calkiem za rzeczywistoscia, na co przede wszystkim wskazuje maskujacy makijaz na oczodolach (tzw. oczy w slup). Papierocha mogla mi podrzucic nad Japonia Sciana.
Taaa, Grejs, najpierw byl error krytyczny, a teraz jest generalny. A jak Ty myslisz, dlaczego pan Jarek wzial sie za remont? Jak juz mam wybierac, to jasne, ze wole generalny.
Generalis – ogolny, powszechny, pospolity, czyli spoko, pan Jarek czuwa i macha do nas errorem. W to, co Ty wypisujesz o roznych nowych „oblednych funkcjach” (klasyk Bromba), nie wnikam, o ich szukaniu nie wspominajac, co by nie zburzyc swojego prywatnego errora generalnego.
Anyax2, nie wiem, co to parsowanie. Moim zdaniem zaszla literowka – chodzi o prasowanie, czynnosc jak najbardziej mi znana.
Skromna Emcia: „Kangurzyco, litosci! Ja i znawczyni kina, hihihi. DOBRE!” Oczywiscie, ze DOBRE, bo wlasnie tak jest. Emcia, Ty sie chyba za bardzo zapatrzylas na jedna Druhne „przemawiajaca z podium na tematy filmowe”.
Placuniu z marginesu, co ma wszystkie nie-marginesy pod soba, dzieki wielkie za nocny spacer po Supraslu. To moje strony, chociaz w druga strone.
A ja tez mam dla Ciebie zdjecia. A-cha! Z Australian Open 2008. Co prawda kolejne za pasem, ale w tym roku byc moze obejrze je tylko na kanapce na zadupiu, gdzie planuje byc w styczniu. Chociaz kto wie, moze zdaze na koncowke...? A w ogole to umowa na organizacje AO w Melbourne wygasa w 2016 roku. Kurcze, juz sie martwie. Sydney ostrzy sobie pazurki na te gratke i planuje budowe stadionu z kortami, co ma wszystkie stadiony pod soba. Tak, przeniescie tam wszystko! Opera House, Harbour Bridge i Australian Open! Nie, no mam nadzieje, ze do tego nie dojdzie, bo wnerwie sie nie na zarty.
Nic to, lece ze zdjeciami. Voila! Australian Open 2008, 15 stycznia:

Wszyscy kochaja Australian Open!

Mecz M. Baghdatisa z T. Johanssonem. Kangurzyca pomiedzy grecka rodzina a szwedzkimi wikingami, z rogami i warkoczami. Klimatycznie bylo.

Ulubieniec Kangurzycy, czyli David Nalbandian.

Troche podobny do Krzyska Lamberta, nie?

Agnieszka Radwańska, czyli polski czarny kon, ktory wykosil S. Kuzniecowa i N. Petrowa.

Serena Williams zyskuje przy blizszym spotkaniu.

Piekna Ana Ivanovic doszla do finalu.

Dziki...wrrr i wolny...wrrr Marat Safin... wrrr.

Fernando Gonzalez wnerwiony na maksa.

Kangurzyca w srodku zadymy.

"Koniec balu, panno Lalu".