Ale miałam sen, no mówię Wam, koszmar,
śniło mi się, że musiałam rano wybiec z domu i szybko gdzieś dojechać,
wybiegłam i łomatkooooo, ale zimnica! duje niemiłosiernie, w oczy sypią płatki,
nogi zapadają się w śnieg po kolana…
łomatko! a auta nie widać, całe zasypane, jak tu w ogóle jechać?
szok!
obudziłam się zgrzana ze strachu … a tu słońce zagląda przez okno, cieplutki wiatr przez okno wchodzi…
uffff, to tylko sen, … przecież jestem w Melbourne, na AO…
uffff,
ogromnie się ucieszyłam, gdy tu zajrzałam i zobaczyłam Was, bratnie dusze z północy,
chyba tak nie macie, jak w tym śnie? mam nadzieję, że zima nie mrozi?
Agniś, już więcej bez Ciebie tu nie przyjeżdżam, co mam tramwajami jeździć?!,
wypożyczymy auto i popędzimy Great Ocean Road, w błękitną dal –
czujesz już ten wiatr we włosach?
Itę też zabierzemy, nie tylko dlatego, że rozpracuje wszystkie polskie ścieżki, ale żeby zobaczyła
grających „emerytów” i obowiązkowo swojego ulubieńca …
czyli w przyszłym roku kupą tu przyjeżdżamy, nie będzie tak, że ja się byczę na słońcu,
a Wy marzniecie…
eeee i już zaczynam pomału za Wami tęsknić,
widok Agniś, od razu skojarzenie o
Teremi, czy ma ciepło? tak zamilkła, martwię się …
- i o innych ciepło myślę!
Ale na razie jeszcze jestem nadal, choć bez Nadala
, na AO,
dzisiaj dwunasty dzień,i pierwszy bez porannych gier,
/co tu robić???/
tylko wieczorkiem o 19.30 mecz półfinałowy
czyli Ita, u Ciebie rankiem o 9.30 to będzie, będzie grał Twój ulubieniec Francuz Tsonga i mój ulubieniec Szwajcar Federer
więc Ty się wyśpij, zbierz siły,
a ja z Kasją polecimy nad rzekę Yaara, do Królewskich Ogrodów Botanicznych, podobno nieziemskie,
zobaczymy dlaczego Melbourne nazywane jest – miastem ogrodów
ps/a szczypiornistom fale Dunaju musowo będa sprzyjać /