Rfechner, oj, jak dobrze, że pokazałaś swoją choinkę, bo tak, by wyszło, że w ogóle Świąt nie było
Nasza ma się dobrze, wprawdzie igły spadają i to od momentu ubierania, ale co tam, najważniejsze, że pachnie nadal,
że nadal można się na nią gapić i gapić…
witam poświątecznie jakie były Święta?
odpowiadam, bo Maga sprawdza
-najważniejsze, że były zdrowe, kolorowe, pachnące, z muzyką i bez telewizora …
czyli według życzeń,
jedyny drobny problem, był, ze zmuszaniem się do wyjścia na spacer, pogoda nie zachęcała, oj, nie zachęcała,
ale nie zobaczyć, jak „drzewa mają swoją Wigilię” ?
i mimo, że miejscami było ślisko albo kałuże na drogach
/Janko, tu znakomicie spisywały się kijki, gdyby nie one nie dałoby się w ogóle wędrować, czyli zima to też dobry czas… /
akurat gdy doszliśmy nad leśne jeziorko - zza chmur wyjrzało słońce
po takich spacerach się z radością wracało znowu za stół…
----------------
jeszcze chciałam podzielić się jedną z chwil, z pierwszego dnia Świąt,
tuż po południu, przed zachodem, choć słońca nie było widać, dosłownie z minuty na minutę rosła temperatura na plus,
na polach i łąkach zaczęły kłębić się mgły, to podnosiły się to opadały niczym w tańcu,
za to nad jeziorem, skutym lodem, zrobiło się nie biało, a niebieskawo…
„Gdy błękitnieje śnieg
o zmroku: W okiściach, jak olbrzymie lilie,
Białe smereczki, sosny, jodły, Z zapartym
tchem wsłuchane w ciszę, Snują zadumy
jakieś mnisze Rozpamiętując święte modły…”
zobaczcie sami, jaka tu była niesamowita CISZA, chyba ŚWIĘTA, nie tylko dlatego, że były to Święta…
Teremi - dzięki za wiersz dla wędrowców,
-----------------------
Idę szykować kreacje sylwestrowe…
pozdrawiam/-y spod choinki, oczywiście z kolędami
----------------------------
Acha!
dzień jest dłuższy już o całe PIĘĆ minut