" Chociaż to nie mój kraj rodzinny, w pamięci go zatrzymam... "
– czyli na „zielonej Ukrainie"
Anna Achmatowa
Chociaż to nie mój kraj rodzinny...
Chociaż to nie mój kraj rodzinny,
Ale w pamięci go zatrzymam.
Smak soli jest w tym morzu inny
I woda delikatniej zimna.
Piach na dnie niby kreda biała,
Powietrze jak upojne miody,
Różowozłote sosen ciała
Obnażył cichy czas zachodu.
A zachód sam jak wiatr skrzydlaty,
I nie odgadnę, nadaremnie:
To koniec dnia czy koniec świata,
Czy znów są tajemnice we mnie.
1964 tłum. Gina Gieysztor
ZIELONA DRUŻYNO!!!!
zaczynamy OSTATNI dzień na UKRAINIE - czuj duch!!!
SAMBOR - ukr. Самбір
niewielkie miasteczko, położony nad Dniestrem, nad naszym, nowopoznanym, a już pokochanym Dniestrem!!!
uwaga!!! nasze ostatnie spanko, proszę, pełen wypas – hotel…
jestem w raju! jestem w raju!... Basiu – piosenka miodzik!!!!!
Gdy w nocy tu trafiliśmy, na pytanie czy jest wolny pokój? pani odpowiedziała, tak…
apartamenty!!! – no to chcemy zobaczyć!
mówię, że apartamenty… co tu oglądać?!
- no… my po trzech tygodniach na Ukrainie różne widzieliśmy apartamenty…
i wtedy pani się roześmiała i zrobiło się wesoło,
pokój obejrzeliśmy … apartament rzecz jasna to był!
pokój dziesięciometrowy, dwa tapczaniki, dwa taborety i szafka, na środku telewizor,
łazienka w pokoju już była apartamentowa…
Do dzisiaj się śmieję z „mM”, że takie noclegi to mogłam, też bez problemu znależć
nasz hotel, okno w baszcie okrągłej, na górze
a taki widok zobaczyłam rano za oknem, te pomarańczowo- żółte ściany, to Ratusz, mieszkamy pięć metrów od niego!!!
śniadanko owszem też było, znaczy pan się zapytał, a co chcemy?
- a to jest wybór???... nie ma… jest jajecznica i zaraz przyniosę…