Witaj Maryla! Dobrze, ze jestes , mowisz i wklejasz.
Wiecej fotek z Chicago bedzie w weekend, obiecuje.
No, nudy w HParku. Emci to sie dzis nalezy order nie wiem z czego za wklejanie wierszenki o 5 rano no i za to, ze wytrzymala tydzien na odwyku antywierszenkowym, hi, hi:) Widac jednak, ze co nalog to nalog, ciagnie do niego od switu:)
Dzisiaj bede skakac po tematch i watkach, bo mam roboty huk, a niedlugo zjezdzaja szanowni goscie i na niedziele musi byc slowo pisane i mowione przygotowane, szykuje sie wazna konferencja.
Pamietacie, jak to sie martwilam, ze znajmy sie dluuugo nie oddzywa, znajomy-gadula. Otoz, bede go miec przez 3 dni u siebie, wiec zyciowe tematy obgadamy na prawo i lewo. L. Jest bardzo otwartym, cieplym czlowiekiem i nie raz placil za to frycowe w zyciu, ale sie na szczescie nie zmienil. Z L. mozna pogadac o wszystkim, bo wiedza jest bardzo szeroka i wyczucie potrzeb drugiego czlowieka tez. Fajne poczucie humoru i to cieplo, ktore czasami wpedza w tarapaty, bo szczegolnie kobiety mysla, ze on tym cieplem sugeruje jakies tam zainteresowanie ich osoba.
Jak sie z kims zaprzyjazni, to dzwoniac lub piszac ciagle dodaje cieple slowka i to wyglada mniej wiecej tak:
Kilka lat temu moja babcia odwiedzila nas w USA ( babcia urodzila sie w tym kraju i nadal dobrze pamieta angielski). No wiec siedzimy z babcia w family room, gaworzymy, az tu dzwoni telefon. Zerkam na caller ID, nie podnosze, bo to L., a to oznacza minimum godzine rozmowy:) L. sie nagrywa na tasmie w te slowa: „Czesc Sloneczko, no gdzie sie podziewasz? Dzwonie, pisze i nic. Tesknilem i ach tyle Ci chcialem opowiedziec, odezwij sie. Koniecznie zadzwon. Na zakonczenie bylo jeszcze „love to you, gorgeous” i temu podobne.
W miare nagrywania sie L. oczy mojej 85 letniej babci robily sie zoraz wieksze ze zdumienia, a ja wybuchnelam smiechem, bo mi sie przypomnialo, jak lata cale temu ta sama babcia ostrzegala mnie przed czestymi kontaktami z klerykiem.
Puscilam potem nagranie Szpakowatemu, ktory dobrze L. zna ( acha, L. ma swoje bardzo stateczne lata) i tak sobie mowilismy, ze w niejednym domu pewnie wywolal dyskusje, jesli zawsze zostawia takie wiadomosci.
No to od soboty mamy u nas L., calego, zdrowego, gotowego do zyciowego gadania i to bedzie wielka przyjemnosc. Jak on gada juz bardzo rozwlekle, to go trzeba za stopy z ksiezyca sciagnac na ziemie, ale pozwala na to. Przeciekawy czlowiek, tysiace razy sie nie zgadzalismy, zazarcie dyskutowalismy, ale nie zmienilo to wzjemnej sympatii i szacunku. Lubie takich ludzi.
I jeszcze o dzieciach i ilosci gadania:
Z Apollo Starszym gadam zawsze bardzo krotko, bo on jest przerazliwie konkretny facet.
No to trwa ta nasza krotka rozmowa, podczas ktorej dowiaduje sie, ze zainwestowal w jakas szybko rozwijajaca sie firme ( A. jest na pierwszym roku studiow, studiuje biznes i to jest absolutnie kierunek dla niego).
Pytam wiec, jak dobra Matka-Kura, czy ma w takim razie jeszcze pieniadze na koncie ( no co, studenci zawsze potrzebuja forsy).
I co slysze?
Ma, bo dodatkowo z kolegami sportowcami dorabiaja jako modele do gazet reklamujacych co tydzien ciuchy sportowe; dostaja za to i pieniadze i ciuchy. Odetchnelam, ze wcisnal jeszcze w swoj czas part-time job, a tu nieoczekiwane zakonczenie wypowiedzi:
„No i w pokera gram, i jestem w tym dosyc dobry, wiec wygrywam pieniadze”.
Kolezanki slysza? On mi sie przyznaje, ze pokerem zarabia na kieszonkowe.
Tym razem ja ucielam nasza rozmowe.
Jeszcze migawka z ostatniej podrozy:
Nagle w okolicach Indiana Dunes zamknieta cala autostrada i kierowanie na lokalna droge 20. Jedziemy, jedziemy, caly sznurek samochodow, ktore beda probowaly wkrotce wrocic na droge glowna. Widze, ze jedziemy na wschod, czyli w dobrym kierunku. Po drodze jakas wies ciekawa; ktos na placu przed domem ma wystawiony zolto-brazowy czolg; potem razcej male chalupinki, potem cos sie srebrzy, ale zamiast jeziora wielki dach jakiegos magazynu, zywej duszy nie ma, a potem nareszcie jakies skrzyzowanie, wiec mysle, zeby odbic i moze da sie wrocic do autostrady.
Co widze?
W lewo skrecamy do Wiezienia Stanu Indiana (dziekuje), a w prawo na ulice Hitchcock (od razu mi sie jego filmy przypomnialy, nie skrecilam). Az sie zasmialam glosno, jaka ta Indiana niegoscinna.
Przesylam widoczek wiejski, juz gdzies w Michigan, przy Rest Area.
Swoja droga punkty Rest Area to zbawienie dla podroznego, kolezanki przyznaja. Ten w Michigan mial lazienki z takimi pieknymi plytkami, ze fju, fju, moglyby trafic do naszych chalup.
Ten dach wkrotce zupelnie siadzie, prawda?
No dobra, moja praca w HP odrobiona, czekam na kulizanki; potrzebuje duzo motywacji do niedzieli.