Witam Pani Krystyno,
Tu wywiad z Panią, będący fragmentem książki:
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,1509 ... html#MT_Z9
Wklejam dla czytelników. Ciekawy. Ja kończąc jakiś dzień, bywa, że powyzywam sama do siebie jakiś ludzi jeśli czymś mnie zranili. Potem mi bardzo głupio. Płaczę i śpię. To tak nawiązując do Pani intensywnego dnia pracy i życia, z którego trudno wyskoczyć wieczorem i się wyciszyć. Nie mam tak intensywnego życie, ale emocje mną targają. Jak każdym, tylko z tymi złymi emocjami czuję się podle.
Czekoladki nie jadłam jednocześnie myjąc zęby jak Pani się to zdarzyło. Wywiad dopiero przeczytam sobie na spokojnie.
Mam także cytat z innego wywiadu z Panią:
"Mam paradoksalnie wrażenie, że najbardziej twórczy okres w moim życiu przypadł właśnie na „okres starachowicki”, dzieciństwo. Rysowałam, malowałam, lepiłam z gliny, szyłam lalki. Od rana do nocy tworzyłam, stawałam się tą osobą, którą jestem dzisiaj. Byłam samotnym dzieckiem na ulicy pod lasem, na której nie było innych dzieci. Żyli tam starsi ludzie. I mieli dla mnie bardzo, bardzo dużo czasu. Pamiętam, jak dziadek kupował mi na targu gliniane garnki, które pokrywałam malowidłami, albo z lasu przynosiliśmy glinę, z której coś lepiłam. Wszyscy z zachwytu umierali nad wszystkim, co wtedy zrobiłam. I ten zachwyt był później moją siłą, moją dziwną pewnością, że to, co robię, ma znaczenie. Tak jest do dzisiaj."
Kilka lat temu spotkałam taką małą dziewczynkę, szatynkę, która rozkwitała pod opieką i miłością dziadków. Czy dla niej to będzie kiedyś siłą, nawet w trudnych czasach? Tego nie wiem. Ale obserwować to było znakomicie.
Pozdrawiam Panią - Kasia