Pani tworzywem jest slowo, sprawy ducha.
Tym nikt i nic nie zagrozi.
To Pani misja. I Pani nie musi z nia stawac na stopniach oltarzy kosciolow, bo Pani czyni teatr swiatynia ducha.
Dopoki ludzie czuja, kochaja, nie nienawidza, nie pogardzaja, dopoki potrafia wyrazac wiernosc idealom, troske, dume i gniew bez obrazania adwersarzy - dopoty jest potrzeba i koniecznosc przychodzenia do nich "z piesnia", ze sztuka.
Wzniesc sie ponad pospolitosc, gdy skrzydla podciete - toz to nie nowina!
Szkoda drogi przebytej, ale przeciez idziemy . spotykamy sie, rozpoznajemy i idziemy.
Moja przyjaciolkę na wiecu w Krakowie ktos doslownie oplul, bo zszokowana nie tak popatrzyla na ordynaryjny napis na planszy trzymanej przez "good looking mana". Ten pan pomylil imprezy, bo byl to przeciez wiec poparcia dla KOD.
Przychodza na te wiece glownie jednak ludzie czujacy sie tak jak Pani, ktorym przykro, smutno, a w Krakowie - rowniez wstyd.
Bo to, co nas otacza, to nie Bulhakow, nie Witkacy, niestety!
Domyslam sie, ze jest Pani szczegolnie ciezko, bo zbliza sie w Pani kalendarzu kolejna smutna rocznica, a takie pelne bolu pytania potrzebuja omowienia z kims bardzo bliskim, kto rozumie i czuje podobnie. Wtedy tez boli, ale inaczej sie to znosi.
Przesylam Pani moje najlepsze, serdeczne mysli, tule i uspokajam.
I tak na wszelki wypadek przypomne: "Choćbyś była czystszą od łzy, bielszą od śniegu, nie ujdziesz potwarzy!"
MartaN