Cóż...Ja niedługo,jak mniemam,położę się spać,a Pani-z tego,co wiem-być może niebawem się obudzi...
Za oknem wiatr już niegroźny,ale jednak wieje.Z nieba popaduje to śnieg,to znów deszcz...Dwa dni temu byłam na koncercie gospel ( Alabama Gospel Choir),wczoraj na spektaklu "Chwila", zrodzonego z wierszy Wisławy Szymborskiej ( znakomity monodram Elżbiety Golińskiej w naszym Współczesnym). Jutro "Kalina",potem "Mistrz i Małgorzata",potem kończę 60 lat,a w kilka dni później-Harlem Gospel Choir...I święta.I Rok Nowy.I BB w Opolu ( choć wciąż mam nieustającą nadzieję,że we Wrocławiu jednak również ją zobaczę!). Koncertów, spektakli, wciąż jednakowo dużo będzie ,a żaden nie ustanie przywoływać...W międzyczasie znów zrobię niezliczoną ilość zdjęć,przeczytam kilka "ciepłych" jeszcze,bo świeżo kupionych książek;zedrę kolejne buty na spacerach "w stronę przyrody" i zdążę utuczyć kolejne pokolenie ptaków,które mają u mnie zaokienną stołówkę,zazwyczaj dobrze zaopatrzoną...Przytulę tych,którzy pozwolą się przytulić.W dalszym ciągu każdego dnia wieczorem będę stawiała na oknie w moim domu światełko dla tych,co w drodze do Domu są,gdziekolwiek się On znajduje.Napiszę może jakiś wers,do kolejnego tomiku,później rozdanego.Uśmiechnę się do tych,którzy o uśmiechu zapomnieli.I modlitwę ułożę, prosząc o siłę,by przetrwać,gdy mnie los sponiewiera.O nadzieję,że skoro jest źle,to później może lepiej być może?I wdzięczność,że wciąż jeszcze nie wieczór i bal jednakowo trwa...
Przepraszam,że tak się rozpisałam.Przepraszam,że tyle o sobie...-Ale do kogo o tym,jak nie do Pani?I kto o tej porze wysłuchać mnie zechce?...
Przytulam Panią,z wdzięcznością za Pani istnienie...
-Irena