Szanowna Pani Krystyno,
Właśnie wysłuchałam Internecie wywiadu z Panią w radiu Tok FM pt. "Sztuka życia". Przyznam, że Pani sugestie i uwagi odnośnie bardziej szczerego, mniej konwencjonalnego i ugrzecznionego reagowania przez widownię na niedoskonałości związane z grą w teatrze szczerze mnie rozbawiły... Ja jednak nie wyszłabym z przedstawienia w trakcie jego trwania, chociażby dlatego, że wtedy jest zbyt ciemno na sali i łatwo o potknięcie i utratę równowagi... A w moim przypadku ma to istotne znaczenie... . A z teatrem jest tak jak z życiem - czasami trzeba iść na kompromis, zachować dystans i wyrozumiałość, choćby dla własnego komfortu i dla własnego bezpieczeństwa (żeby się nie potknąć opuszczając po ciemku widownię). Także z szacunku dla ludzkich słabości, bo przecież każdemu może się zdarzyć. No, chyba, że te niedociągnięcia wynikają z braku profesjonalizmu... Ale jeśli są spowodowane silnymi emocjami, to ja nie mam nic przeciwko tym niedoskonałościom. Bo wtedy teatr naprawdę żyje, jest prawdziwy, ludzki. Dlatego nie krzyczę, nie wychodzę w trakcie, nie jem popcornu ani nie piję coli, ale za to reaguję po swojemu i nie wstaję jak na komendę na standing ovation. W tym wypadku zachowuję pełną autonomię.
Pani Krystyno, miło było Panią posłuchać. Dziękuję bardzo za humor, za dystans, za szczerość i za Pani uśmiech, który było nie tylko słychać, ale i widać w tym wywiadzie.
Pozdrawiam serdecznie i kłopotów życzę jak najmniej.
Dzisiaj też uśmiechnięta - Ada Pasiniewicz