Szanowna Pani Krystyno,
Przyzwyczajenie to druga natura człowieka.... Sobotni poranek, więc pomyślałam, że zaglądnę tu do Pani... Choć na chwilkę. Chyba już weszło mi to w nawyk...Od poniedziałkowego wieczoru troszkę inne priorytety. Moja siostrzenica Zosieńka jest w szpitalu. Doznała porażenia nerwu twarzowego. W niedzielę jeszcze ćwiczyłyśmy razem piosenkę na konkurs "Pieśni Patriotycznych", Zosia miała wystąpić w nim 13 grudnia... Zobaczymy.... Na szczęście porażenie jest łagodne, myślę, że z czasem nie będzie po nim śladu. We wtorek, kiedy zaglądnęłam do niej po pracy, pani ordynator wyprosiła mnie z sali w sposób bardzo stanowczy. Okazało się potem, że myślała, że jestem dzieckiem.... A dzieciom na oddział wchodzić nie wolno! I już! Zanim się dowiedziałam, dlaczego zostałam wyproszona, byłam wzburzona zachowaniem pani doktor, tym bardziej, że swoim zachowaniem sprawiła przykrość Zosi, a ona ma tylko 9 lat i jesteśmy ze sobą bardzo związane.... Teraz, jak już wiem, że pani doktor wzięła mnie za dziecko, przyjmuję tą historię z uśmiechem. Jakby nie patrzeć, mimo wszystko to miłe być uważanym za dziecko w wieku lat 40... Opowiadałyśmy Zosi, razem z jej mamą, a moją siostrą, jak to kiedyś, kiedy rodzice odwiedzali mnie w sanatorium, siostra wstawała rano, by przed ich wyjazdem do mnie, usmażyć mi frytki. Teraz ja smażę je Zosieńce...I tak mi się przypomniały obrazy z tamtych, odległych czasów.
Pani Krystyno, proszę uważać na siebie, na przeciągi, bo pogoda teraz z czarnym podniebieniem...Potrafi podstępnie pokąsać, jak te lublińskie pieski... Życzę dużo ciepła.
Serdecznie pozdrawiam i uśmiech wysyłam.
Ada Pasiniewicz