Pani Krystyno,
czy miała Pani okazję i czas zerknąć na wczorajsze otwarcie Igrzysk w Londynie?
Ja raczej nie oglądam tego typu relacji, ale wczorajszą, wielogodzinną obejrzałam do końca.
Wspaniałe, perfekcyjnie zrealizowane widowisko, oparte na brytyjskiej historii i kulturze, pełne cytatów i z nutą angielskiego humoru. Również wielki popis możliwości technicznych. Mieszkałam parę lat w Anglii i być może dlatego tak mnie ten program wciągnął. Rozumiałam te wszystkie odniesienia i czułam o co chodzi, choć było "so British", do bólu!
A potem goście w studio, eksperci od reżyserii widowisk, Rinke Rooyens i Krzysztof Materna, który w jednym zdaniu stwierdził, że było wiele rzeczy, które go zachwyciły, urzekły i oczarowały, ale... (Pani Krystyno! Jak ja słyszę to polskie "ale", to mi normalnie skóra cierpnie.) I dalej pan Krzysztof kontynuował listę na nie, że za dużo wątków, a że niektóre niezrozumiałe, a pewnie w telewizji lepiej wyglądało, ale dla widzów na stadionie to pewnie był zbyt duży chaos, a że to, a że tamto...
Pani Krystyno, wiem, że się przyjaźnicie - proszę przy okazji przekazać panu Maternie (uwielbiam i szanuję tego człowieka, od lat), żeby nie chodził do takich programów, wielka prośba, bo to bardzo słabo wychodzi, gdy się na siłę krytykuje kolegów po fachu, szczególnie tych, którzy zrobili super robotę. Od razu przypomniał mi się Janusz Józefowicz, który po śmierci Michaela Jacksona pielgrzymował po telewizjach, aby w końcu wszystkim uświadomić, że ten Jackson to w ogóle był bardzo słabym tancerzem. I się doczekał, że internauci zmontowali go tańczącego w jeden filmik z Jacksonem, tak, aby go wyśmiać.
Ja wiem, że jest ukłucie zazdrości, że u nas takie możliwości i takie budżety to może za sto lat, a tak naprawdę absolutnie nierealne. Ale oduczmy się tej durnej zawiści i przymusu krytykowania, krytykowania, krytykowania....
Pozdrowienia dla Pani i pana Materny, serdeczne!