Jakie to miłe uczucie kupować bilety na SHIRLEY 4 dni przed spektaklem - niepowtarzalna chwila... Tak się cieszę na ten spektakl, na te emocje no i w ogóle na całokształt. Jednym słowem tzw. "zdrowy uciesz". Bardzo chciałam pójść na UCHO, ale niestety (lub stety) akurat 17 września wyjeżdżam do Francji.... cóż może innym razem, choć ostatnio gracie to coraz rzadziej.
Chyba powoli zaczynam się uzależniać od Pani bloga i to mnie zaczyna niepokoić. Na szczęcie jest to jeden z mniej szkodliwych, a nawet momentami kształcących nałogów, ale nałóg to jednak zawsze nałóg. Wiem, że to z boku może troche dziwnie wyglądać, że Pani mnie pewnie kompletnie nie kojarzy (choć dość regularnie odwiedzam tą stronę i Pani teatry), a ja tak jakby nigdy nic pozwalam sobie do Pani pisać. Bardzo dziękuję Pani za tą możliwość jak też po prostu za to, że Pani jest, gra i jeszcze do tego tworzy sztukę.
Pozdrawiam, życzę wszystkiego dobrego i do zobaczenia w piątek
Agnieszka