Pani Krystyno, chciałam podziękować za pieknie spedzone chwile na Shirley w Łodzi. Wiele w tym dniu poszło nie tak, jak bym chciała, ale jakos udalo sie dojechac do Jaracza na Pani spektakl tak wyczekany i za cudem zdobyte bilety:) Miałam wrażenie, że Pani wcale nie gra, ale mówi to po prostu do nas, w formie zwierzeń-sentencji, czy madrości zyciowych. Nie dziwię się, ze ludzie wracają do domów i myślą-zmieniają coś lub po prostu zastanawiają się nad swoim życiem. Coś ważnego musi sie przecież zadziać, by człowiek to zrobił. I obyło sie bez moralizatorstwa, a po prostu trafia Pani tą sztuka do głębi, mimo śmiechu tak potrzebnego-to w sumie jest w niej wiele smutku. Ale zostaje nadzieja, ze duzo zalezy od nas. Nie wszystko niestety, ale duzo. Dziękuje za te poruszenia, za wzruszenie i mam nadzieje, że reagowalismy dobrze i nikt nie zdjął butów w pierwszym rzędzie:)
Pozdrawiam z łodzi!!!
magda