Pani Krystyno,
a może ten Pan z opowieści dziennikowej, ten kłaniający się beżowoskarpetkowiec, to miał coś wspólnego z Japonią? Bo w sumie to by trochę pasowało... oni tez zdejmują buty. Co prawda jak siadają do stołu i najczęściej na podłodze, ale z krzesła do podłogi niedaleko... Często się kłaniają - tu pewnie w podzięce no i całkiem głośno mówią. Kto go tam wie. A ryż nie podjadał w trakcie?
Pozdrowienia serdeczne i życzenia szerokiej drogi na dalsze teatralne wojaże,
poznająca tajniki laryngologicznych gabinetów,
(niekoniecznie z przyjemnością),
na razie odpierająca ataki jesiennej chandry,
Natalia
P.S.
Przesyłam trochę jesieni na wypadek gdyby podróżowała Pani zbyt szybko żeby ją zauważyć. Albo o takich porach, gdy jest mało widoczna.