Dla Pani wspomnienie z Wrocławia:
Pani Krystyno...
...czasem mnie zaskakują drobne międzyludzkie zbieżności myśli.
Ilekroć pomnę scenę finałową z Boskiej! przeszywa mnie delikatny dreszczyk i mam właśnie skojarzenie z takim wymownym pożegnaniem ze sceną, z teatrem, a że "życie to teatr"...
Czytając Pani dzisiejszy wpis, zanim jeszcze wspomniała Pani o popołudniowej Boskiej! właśnie o tym sobie pomyślałam. Znów ten spektakl, w taki dzień.
Ja czasem czuję się jak jakiś dinozaur wśród swojego pokolenia, a przynajmniej jego części. 90% na hasło Elżbieta Czyżewska nie miałoby zielonego pojęcia gdzie i do czego to nazwisko przypiąć. Z jednej strony jestem dumna, że należę do tych szczęśliwców, którzy wiedzą, a z drugiej smutno. Smutno, że jest się w przytłaczającej mniejszości.
I smutno, że odchodzą po kolei CI najwięksi. Często się w myślach 'rozglądam' po tym młodym i średnim pokoleniu aktorskim, artystycznym i z trudem dostrzegam takich potencjalnych "wielkich". Na pewno się trafią, będą, ale jakże żal tej mijającej epoki... C'est la vie...
Tak jak ten Pani wpis smutny, tak piękny.
A gdy czytałam o Pani Elżbiecie i Agnieszce Osieckiej, przypomniało mi się jedno zdjęcie, które kiedyś widziałam na stronie Fundacji im.AO...
i jeszcze jedno, które podoba mi się bardzo:
David Halberstam and the Polish actress Elzbieta Czyzewska in Lazienki Park in Warsaw, Poland, 1965.
Dziękuję Pani Krystyno za te słowa, za wspomnienia, za zaufanie i pozdrawiam...w ten cholernie słoneczny dzień...
Natalia