Bardzo mi się podoba to zdjęcie z Profesorem Bartoszewskim w tle...takie symboliczne...
Pani Krystyno,
zasadniczo o pierwszych wrażeniach po "Białej bluzce" już Pani mówiłam i pisałam, ale może teraz, bardziej na spokojnie i po drugim razie, ułożą się one w coś sensowniejszego, aniżeli tylko wielkie zapowietrzenie i drżenie żołądka...
Trochę sobie to poukładam, bo inaczej wyjdzie nieskładny potok zachwytów.
Na pierwszy ogień MUZYKA
Szczerze mówiąc, najbardziej czekałam na nowe piosenki, myślałam, że te, które już znamy, są po prostu piękne, takie pozostaną, nie będzie tu żadnego zaskoczenia. A guzik! Sztandarowym przykładem tego, w jakim błędzie byłam, jest
Wariatka. Boże! W tym kontekście, w tej oprawie, w ustach i gardle tej Elżbiety... Wbija w fotel, ściska za gardło, miesza w głowie...
Ja chcę być - szał. Spersonifikowany reaktor jądrowy. Aż ma się ochotę wstać, wyjść i być, do cholery - BYĆ!
Jeżeli miłość jest... Cóż, myślę, iż mogę się przyznać, że okulary mi dość znacznie zaparowały...
Najgłębiej schowane wspomnienia i emocje hurtowo wyszły z zakamarków. Miałam wrażenie, że wszystko dookoła zniknęło, a ja na przemian widziałam tylko siebie z góry i tę fantastyczną kobietę w fotelu... Ścierka w gardle, mokre oczy, a jednocześnie czysty, ludzki zachwyt nad wykonaniem tej piosenki - majstersztyk!
Orszaki, dworaki chodzą za mną non stop od piątku. Co za petarda! Jeszcze jak tak Pani stanęła,
złapała ten mikrofon... Ktoś powiedział, że jak gwiazda rocka
Matko, taki ładunek, który rozrywa od środka. Musiałam się mocno trzymać fotela, żeby nie wykonywać jakiś niekontrolowanych ruchów. Rewelacja!!!
ŚWIATŁO
Klimatyczne. Fajnie "zwraca uwagę" na najważniejsze w danym momencie obszary sceny, podążając za Panią. I super się odbija w podłodze...
SCENOGRAFIA
Właśnie, uwielbiam tę lustrzaną podłogę, jak w Dancingu. Daje rewelacyjny efekt. I do tego te lakierowane szpilki... Trochę metaforycznie mi się nawet o tym pomyślało. Jak metaforyczne pokazanie tego, że Elżbieta chciała chodzić po takich gwiaździstych połaciach, mieniących się różnym kolorami i szpilki były takim 'łącznikiem' między tym ideałem, a szarą, matową rzeczywistością. Ale to takie poboczne skojarzenie. Widząc zdjęcia z prób pomyślałam sobie, że jakoś tak pustawo. Po pierwsze okazało się, że wcale nie, a po drugie...na tej scenie mogłoby nie być nic, wystarczy, że jest Pani. Jest Pani tym, za przeproszeniem, 'elementem', od którego nie sposób oderwać wzroku.
Pomysł na prezentowanie materiałów archiwalnych - doskonały. Bez nich spektakl nie miałby tak historycznie przejmującego charakteru. Nie przywoływałby tylu wspomnień u widzów pamiętających tamte smutne czasy i nie pokazywałby tych kart historii młodszym pokoleniom, które tak jak ja żyły w tamtych czasach, ale jeszcze nieświadomie.
...
To jak to było?
"Słuchaliśmy jak zaczadzeni!"? Otóż to. I szczerze mówiąc, tak jak, gdy się siedzi w np.X rzędzie, ekrany są pomocnym rozwiązaniem, tak gdy jest się bliżej, to nie odrywa się oczu od Pani. Ten wyraz twarzy i oczu na żywo, jest bezcenny i nie do przeniesienia przez najlepszy sprzęt i najlepszego operatora... Aczkolwiek pomysł rewelacyjny, zwłaszcza z tymi wizualizacjami, a przy
Wariatce to już czysty obłęd.
Pani Krystyno,
jak już mówiłam, po tych wielu razach, kiedy wychodziłam z Pani spektaklu z kalejdoskopem myśli w głowie, wielką dawką emocji i ogromnym podziwem dla pani kunsztu, nie przypuszczałam, że może się zdarzyć, że będzie więcej, mocniej, bardziej... Jeszcze nigdy żaden aktor, żaden spektakl, tak bardzo mnie nie dotknął. Stworzyła Pani z Panią Magdą coś, co jest dla mnie absolutnym majstersztykiem w swej formie i wyrazie. A Pani... Jest absolutnym geniuszem w poruszaniu w człowieku takich strun, o których istnieniu nie miał nawet pojęcia! Trzęsące się ręce, chaos w głowie, bezbrzeżne poruszenie, niewysłowiony zachwyt i to wszystko na raz? Takie rzeczy, tylko u Pani, przez Panią.
Życzę, żeby ten spektakl złapał tak duży wiatr, jak to tylko w dzisiejszych czasach możliwe. Bo jest tego wart. Jak mało co. I Paniom się to należy.
I żeby już nigdy nie miała Pani na scenie tak pod górkę, jak w sobotę.
DZIĘKUJĘ za ten
pożar duszy...!
Serdeczności,
Natalia