Witam serdecznie Pani Krystyno!
Tym razem mój list to takie troszkę spóźnione podziękowania za wspaniały środowy wieczór z Panią i z " Uchem ,gardłem nożem". Podziwiam Pani lekkość bycia na scenie, grania to wszystko przedstawia się tak zupełnie naturalnie, najpierw myślałam sobie, ot Pani Krystyna Janda przyszła sobie z nami pogadać w swoim teatrze , za chwilę jednak zapominałam kompletnie , że Pani to Pani ( jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało ) i słuchałam już Tonki Babić. Niesamowite. I tak się zasłuchałam , że aż zapomniałam przez chwilę o swoim świecie realnym ,że tak to nazwę i zmartwieniach które mam. Otóż, oprócz własnej , niełatwej choroby przyszło mi jeszcze mierzyć się z bardzo trudną chorobą nowotworową bliskiej mi osoby , mojego zaprzyjaźnionego doktora , który do niedawna był całkiem zdrowy ( a przynajmniej tak nam się wszystkim wydawało). Jest to moje pierwsze takie doświadczenie, bo czym innym jest pokonywać własne słabości i problemy zdrowotne ,a czym innym patrzeć na chorobę bliskiego. Bywa trudno ,ale pomagam i będę pomagać , rozmawiać , wspierać doktora na ile się tylko da.Wie Pani , że ja nigdy w życiu o nikogo tak się nie bałam i nie modliłam , jak teraz o doktora. Choć nie mogę pojąć słów " Bądź wola Twoja", staram się szukać sensu i nie mogę...Wciąż wierzę , że wszystko będzie dobrze, wbrew temu co mówią lekarze. Że jakaś siła i wrodzona inteligencja doktora , sprawią , że powoli wszystko sobie przypomni i będzie cieszył się życiem jeszcze dłuuugo ( to glejak mózgu, po operacji i naświetlaniach wystąpiły zaburzenia pamięci).
Przepraszam ,że piszę do Pani o takich smutnych sprawach , ale chciałam się z Panią tym podzielić, być może dlatego , że Pani też walczyła o najbliższego Pani człowieka. Jeśli zasmuciłam Panią i przywołałam przykre obrazy to bardzo przepraszam. Tak mi jakoś lżej , jak o tym napisałam, właśnie do Pani.
Życzę dużo szczęścia , zdrowia i dużo po prostu dobrych dni.Pozdrawiam serdecznie
Ewa Sobkowicz