U mnie z tym szczęściem ostatnio trochę trudno, bo mój zaprzyjaźniony lekarz, który mi bardzo pomagał w mojej chorobie sam poważnie zachorował.I on teraz wymaga nie tylko lekarskiej pomocy ale też wsparcia od przyjaciól a cała nasza rodzina się do takowych zalicza. Staramy się na ile tylko można i cieszymy się z każdej lepszej wiadomości o jego zdrowiu, pomimo ( a może właśnie dlatego) że jest ich niewiele. W takich właśnie chwilach trudnych staram się bardziej cieszyć z nawet z takich drobiazgów jak uśmiech mojego ukochanego trzymiesięcznego bratanka (a wkrótce chrześniaka) Franka


Poza tym tak sobie myślę, że nawet jeśli tych powodów do radości nie ma zbyt wiele, czy nawet na pierwszy rzut oka nie ma wcale to trzeba się ich doszukiwać z całych sił, jak robiła to książkowa Pollyanna.Gdy słyszę słowo szczęście zawsze przypomina mi się właśnie ta bohaterka rzec by można z lat dziecinnych.
Pozdrawiam słonecznie na przekór deszczowi, który pada za oknem.Życzę udanej premiery (na pewno taka będzie).
Ewa Sobkowicz