Kochana Pani Krystyno,
proszę przyjąć ten list, jako wyraz wdzięczności dla Pani z okazji dzisiejszego Święta Teatru
W maju 2009 roku napisałam do Pani list o rodzącej się dopiero u mnie, zaszczepionej przez Panią, miłości do teatru. Mój związek z teatrem zaczynał i kończył się wtedy na 3, 4 sztukach widzianych na przestrzeni lat przypadkiem, niewiele znaczących w moim życiu...
Pozwolę sobie przytoczyć fragmenty tamtego listu:
(...) Bardzo dużo pisze Pani o teatrze, o ważnych i znaczących sztukach, wymienia nazwiska i opisuje historie ludzi, artystów związanych z teatrem, ludzi ważnych i znaczących dla świata artystycznego (...)
(...) te wszystkie emocje, wrażenia, przemyślenia, zaduma i niesamowita pokora wobec siebie i ludzi których opisuje Pani w swoich dziennikach sprawiają, że ten dotąd nieznany mi świat teatru, aktorstwa i prawdziwego wymiaru sztuki staje się dla mnie czymś niesłychanie ważnym, pociągającym, atrakcyjnym.
Żadne recenzje krytyków, komentarze, relacje, artykuły, reportaże, biografie, dokumenty nigdy nie zachęciły, nie zainteresowały mnie teatrem tak jak to czyni teraz Pani (...)
(...) Nie potrafię wyrazić bardziej słowami wdzięczności za to co Pani robi, dlatego niebawem wybieram się w pierwszą prawdziwą moją podróż do teatru, do Pani Teatru w Warszawie, aby poczuć na własnej skórze wszystko to o czym Pani pisze (...)
W odpowiedzi napisała mi Pani:
Jeśli to prawda, jeśli to co gryzmole zachęca do teatru to warto...
Wkrótce potem, pod koniec maja wybrałam się do Warszawy, do Polonii, na pierwszy spektakl Shirley Valentine. I to był przełom.
Polonia i Pani skradłyście mi tamtego wieczoru duszę i serce, a miłość do teatru wybuchła tysiącem barw.
Tak zaczęła się moja wielka przygoda z teatrem, który śmiało mogę dzisiaj powiedzieć, jest częścią mojego życia:
10 miesięcy, prawie 40 spektakli w Polsce, m.in. w Warszawie, Łodzi, Gdańsku, Poznaniu, Grudziądzu, Olsztynie, Bydgoszczy,.., 15 przedstawień na scenach Pani Fundacji, Polonii i Och-Teatru...
Przejechanych tysiące kilometrów, dziesiątki godzin spędzonych w murach teatralnych, i setki wspólnych oddechów ze wspaniałymi artystami i wspaniałymi sztukami.
Niezwykłe i zwyczajne historie, optymistyczne, czasami bawiące do łez, ale i tematy trudne, głębokie, przejmujące, będące źródłem wielu refleksji nad sobą i nad życiem.
Ale przede wszystkim ocean niezapomnianych wzruszeń...
Tak, kocham TEATR, a za tę miłość DZIĘKUJĘ PANI..
Chapeau bas, Maestra!
Anna