Pani Krysiu,
Pani pewni mysli teraz wyłącznie o swojej premierze, co naturalne, chciałam napisać tylko krótko że miałam przyjemność pójść na tą "Naszą klasę" Słobodzianka w National Theatre w Londynie, no kiedyś o tym do Pani pisałam że będzie. No i właśnie w tą ostatnią środę była premiera.
Po pierwsze Pani zna treść opowieści więc nie będę się rozpisywać, że jest to fantastycznie napisany text. Prostym językiem, jasnymi słowami (przynajmniej w tłumaczeniu; wersji polskiej nie czytałam), a wszystko dobitnie ilustruje. Ogląda się to jak kryminał. Kto, kogo jeszcze denuncjuje, podpali, ukryje...
Trochę mi się tą treść oglądało przez pryzmat zdjęć z filmów/książek Bugajskiego. Trudno mi się było oprzeć porównaniom przy opisach wymuszania zeznań. I trochę przez pryzmat textu "Nasza klasa" Jacka Kaczmarskiego. A scenę palenia z kolei trochę widziałam jak tą z "Lektora" Stephena Daldry. No nic. Takie tam skojarzenia.
Jeśli chodzi o aspekt nazwijmy to artystyczny to fajny pomysł wykorzystali. Mała scena w National jest kompletnie ruchoma. Więc była ustawiona na środku, a my siedzieliśmy dookoła. Jak dookoła piaskownicy. Całość sceny była "obramowana" właśnie taką drewnianą ławą-barierką. Aktorzy dużo tańczyli, a jak mówili to chodzili po scenie tak aby każdy mógł ich obejrzeć z każdej strony. Nie ważne gdzie siedzi.
W drugim akcie po spaleniu rzeczywiście leży piasek/popiół na scenie w tej ramie. Ci którzy przeżyli chodzą po tych popiołach. Bardzo sugestywne.
Kostiumy oszczędne. W stylu odpowiednim do lat jakie pokazują na początku historii.
Generalnie dekoracji nie było. Stały tylko krzesła. Stare drewniane. I ten piasek.
Całość opierała się na dobrej grze aktorskiej.
Technice aktorsa.
Pracy głosem.
I świetle.
Rewelacja.
Ja już jesytem znudzona nowoczesnością w teatrze. Jak idę do Teatru to chce zobaczyć TEATR. A nie zespół od efektów specjanych. Już mnie przesłodziło. Gdzie nie pójde to albo ktoś biega nago po scenie, albo coś spada, zapada się, wybucha, dekoracje krzyczą kolorami, muzyka dokonuje gwałtu na uszach.
Dosyć mam trochę. Jestem zasłodzona. Przesłodzona.
Trochę dobrego klasycznego teatru chciałam w końcu zobaczyć. I jestem bardzo zadowolona.
Dostali 4 z 5 gwiazdek w recenzjach Guardiana. To dużo. Zwłaszcze że tą 5tą im zdjęli za to że sztuka za długa. No 3h20 min trudno niby usiedzieć, ale mnie tak wciągnęły losy bohaterów że nie zauważyłam tego czasu.
Nie wiem jak się to odbiera jak się nie jest ani polakiem ani żydem ani tp. Przyjaciel brytyjczyk którego zabraliśmy na spektakl po pierwszym akcie w przerwie zapyłat mnie czy to historia całkowicie fikcyjna, bo nie jest chyba możliwe tyle zła na raz. Wyjaśnilismy mu że prawdziwa.
Z resztą mają bardzo dobrze zrobiony program do sztuki i tam jest wyjaśnione krok po kroku. Lekcjas po lekcji.
No ale tylko część widowni śmiała się z dowcipów w stylu "Ja nie wiem jak on może zmieść czytanie Sienkiewicza" . I jest pare słów nie-przetłumaczonych. Celowo. Ale ten nasz Anglik powiedział że było tych terminów na tyle dużo, że nie widział czy to polskie czy z kultury żydowskiej i czuł się momentami zagubiony, bo nie wiedział na którą stronę "przechyla się szala". Oczywiście nam było łatwiej.
Aha text (po wojnie) "Żydzi. Przeminęli z wiatrem" mnie powalił na kolana. Chryste panie. Co za czarny humor. Nie wiem czy śmiać się czy płakać.
Aha w national jest wystawa o Grotowskim:
http://www.nationaltheatre.org.uk/50358/exhibitions/dust-grotowskis-last-performance.html
Sprzedają parę fajnych księżek o nim.
https://www.nationaltheatre.org.uk/?query=grotowski&lid=28397&x=0&y=0
No nic. Pozdrawiam z Zurychu.
~~~~~~
dopisze tu żeby postów nie mnożyć.
"Marek Edelman(..) bardzo dbał żeby ludzie się nie bali. I przeprowadzał ludzi przez śmierć, w taki sposób żeby byli spokojni, żeby byli pogodzeni.
On się nie uchylał. Nie uchylał przed ludzkim cierpieniem. Przed cudzym strachem. Przed cudzym smutkiem i przed cudzą śmiercia. Marek Edelman potrafi przeprowadzac ludzi przez
śmierć. On jest takim Haronem. Takim madrym Haronem.I od czasu do czasu myślę sobie co to bedzie jak on umrze przed nami? To kto się naszym umieraniem zajmie?" (Hanna Krall)
http://wiadomosci.onet.pl/2054173,11,kiedy_dostalem_telefon_z_polski__rozplakalem_sie,item.html
(z filmików drugi z kolei)
Pamiętam że jeszcze w mojej klasie maturalnej (k... ponad 50 lat po wojnie! 30 lat po '68!) widziałam na jego drzwiach od domu napis zrobiony sprayem przez jakiegoś debila "Jude Raus!". No potem już mi z Warszawy nie było mi po drodze tamtą ulicą.