Moim ukochanym kinem było Kino WZ. Budowane zresztą w tym samym czasie co Kino Ochota i przez tych samych ludzi. Nigdy nie zapomnę tych cudnych niedziel, kiedy tata zabierał mnie tam w samo południe na poranki. Przed wejściem kupował mi oranżadę i dropsy. Siedziałam jak zaczarowana oglądając przygody Reksia, Bolka i Lolka... Potem kiedy dorastałam chodziłam tam na randki. Pamiętam stłoczonych ludzi w poczekalni, papierosowy dym, narastające napięcie przed otwarciem drzwi. Przeciskanie się między rzędami twardych drewnianych foteli. Sygnał kroniki. Wracając do domu obowiązkiem było zatrzymanie się się przy Pedecie na wodę z saturatora. Pedet już zlikwidowano, a budynek przekształcono w biurowiec, dając mu przy okazji pretensjonalną nazwę Wola Plaza. Kino umieszczono na liście cennych architektonicznie nieruchomości warszawskich pt. "Obiekty Urbanistyki i Architektury XX wieku z lat 1945-1989" ale co z tego skoro stoi i niszczeje, bo nikt nie ma na niego pomysłu. Wiele wspomnień... Dziś już nie ma takich kin i takich miejsc.