Coś opowiem, wszyscy tu wiedzą, że czytam tą stronę i nie tylko, że czuję się jakby trochę związana z tym, kim Pani jest. Ja na to mówię, że jestem miejscowym ‘jandologiem’. Często cytuję Pani życie i twórczość. Mój mąż kupił mi na urodziny Modrzejewską, biografię – usiadł i myśli, zaraz, Ty oglądałaś Modrzejewska, bo to grała Janda. Tylko się uśmiechnęłam, Modrzejewska jest ok.
Kiedy więc miała Pani grać tu, w pobliskim mieście, było to dla wszystkich oczywiste, że pójdę Panią zobaczyć. A ja, ponieważ wiele w życiu doświadczyłam, myślałam tylko, że jak mam pójść, to pójdę. Kupowanie biletu na Pani spektakl było dla mnie ważnym, osobistym wydarzeniem. Nie będę opowiadała, bo bardzo by to wydłużyło historię, chociaż lubię tak opowiadać. Spektakl oczywiście był jeszcze większym wydarzeniem. Wszystko to wiąże się z tymi moimi doświadczeniami, na skutek których na lata musiałam się zająć czym innym, niż ‘pospolitym’, zwykłym życiem. Byłam ‘wyjałowiona’ z wszystkiego, może to niezbyt dobrze brzmi, ale najlepiej oddaje stan. Pojechałam sobie na przykład kupić brązowy lakier do paznokci, bo żaden inny mi nie pasował, a takiego nie miałam. Dziwne, prawda? Przezywałam.
Usiadłam na widowni i co zobaczyłam? W rzędzie przed przyjaciółkę z liceum, z którą nie mogłyśmy się spotkać, a w rzędzie za mną – drugą. W końcu już nie wiedziałam, co było większym wydarzeniem, Pani, czy One. Obie są polonistkami, obie jeżdżą na wszystko, co jest ciekawe, zaproponowały mi Becketta w wykonaniu Zbigniewa Zapasiewicza w Powszechnym w Warszawie. I tam spotkałam następną przyjaciółkę, z którą też jakoś trudno się spotkać, ale z Nią już się umówiłam.
Widziałam Zbigniewa Zapasiewicza na małej scenie w Becketcie. Chyba w grudniu. Nasz Jaś bardzo przeżywa śmierci wielkich aktorów. My też.
a